Bogaty ojciec i biedny ojciec, to moja pierwsza, przeczytana książka o inteligencji finansowej.
Wiele nie wiedziałam o książce Bogaty ojciec i biedny ojciec i o inteligencji finansowej
Nigdy nie uczyłam się o tym, jak zarządzać pieniędzmi.
W moim domu zawsze były pieniądze. Na wszystko starczało. Pieniądze oszczędzałam ale nigdy nie wiedziałam, co zrobić aby było ich więcej.
Owszem w dzieciństwie nauczono mnie szacunku do pieniędzy. Rodzice bardzo dbali o to, bym nie była rozkapryszoną jedynaczką.
Nigdy nie było też tak, że co chciałam w sklepie, rodzice od razu mi kupowali. Zawsze, niezależnie od tego czy rodziców było stać na moje kaprysy, najpierw ze mną rozmawiali czy ja muszę mieć to co chcę. Jak ich przekonałam, to wtedy uczyli mnie cierpliwości i tego, żeby zasłużyć sobie na daną rzecz.
Jako jedynaczka, rodzicom zależało, bym nie była rozkapryszona i roszczeniowa.
Tak się tym przejęli, że nauczyli mnie szybko oszczędzania.
Jak dostawałam pieniądze z jakiejś okazji, to najpierw wkładałam je do skarbonki. Odkładałam, odkładałam aż kisiłam te pieniądze. Nie chciałam ich wydawać, bo świadomość, że je tam mam na tzw. „czarną godzinę”, dawało mi poczucie bezpieczeństwa.
Oszczędzanie pieniędzy zostało mi wpojone tak mocno, że do dziś zawsze mam pewną i sporą kwotę pieniędzy, by mieć je na każdą trudną sytuację, w moim życiu.
Oszczędzanie ale co z ich przepływem?
Oszczędzać pieniądze to ja potrafię.
Jednak przyszedł taki czas w moim życiu, że musiałam sama przed sobą przyznać się, że nic nie wiem o zarządzaniu pieniędzmi.
Niby potrafię zarabiać. Niby potrafię panować nad wydatkami. Pandemia w sumie spowodowała, że nie wydaję je na każdą przyjemność, mimo że tak mogę.
Po zamknięciu nas w domach i po zamknięciu sklepów, na moim koncie pieniądze zaczęły się gromadzić. I tyle.
Ja jednak muszę nauczyć się je pomnażać, żeby robić to co się kocha i do końca życia mieć to co chcę.
To kolejny krok w moim życiu
Muszę Ci się przyznać, że zdolność zarządzenia pieniędzmi jest mi potrzebna, do kolejnych kroków w moim życiu zawodowym.
Jako prawnik, mam tę możliwość, że mogę mieć firmę.
Jako introwertyk i wysoko wrażliwa osoba, na myśl, że mam pracować u kogoś i pod czyjeś dyktando, doprowadza mnie to wymiotów.
Jak uczyłam się w szkole, zawsze miałam wysoką potrzebę wolności.
Nie nadaję się do pracy na etacie, w zespole i w miejscu, gdzie jest tysiąc rozpraszaczy.
Taka po prostu taka jestem.
Mam naturę kota, chodzę swoimi ścieżkami, mam swój rytm pracy i dnia. Nie ma w tym wszystkim miejsca na etat, dyrektora czy kierownika, który nade mną stoi i nakazuje no i w końcu, wykonywanie pracy dla samej idei, że ma się u kogoś pracować, trwonić czas i robić bez sensu rzeczy, to nie dla mnie. A tak zazwyczaj jest na etacie.
Mam duszę artysty, pracuję jak mam wenę. Praca przychodzi mi łatwo, jak mam impuls do działania. To wszystko pokazuje, że jestem indywidualistką. A to też jeszcze oznacza, że muszę mieć firmę, w której będę sama dla siebie będę szefem.
Efekt braku doświadczenia i edukacji
Nigdy nie uczono mnie tego, jak prowadzić biznes.
Owszem uczyłam się, jak prawnie ma wyglądać firma. Nawet uczyłam się jakiś tam elementów makro i mikro ekonomii. I zarządzania, tego też próbowano mnie nauczyć, na studiach, na wydziale prawa.
Czemu piszę „próbowano”?
Bo uczono mnie regułek, nie popartych żadnymi praktycznymi ćwiczeniami czy też poprzez praktykę studencką w jakiejś firmie.
Tak jak w książce „Bogaty ojciec, biedny ojciec”, na studiach wpojono mi, że przez ciężką pracę uczenia się miliona niepotrzebnych wiadomości, będę pracować w zawodzie i będę dobrze zarabiać.
No niestety, tak się nie stało. Bo i w Polsce, prawnicy dziś nie zarabiają dobrze. Prawnicy nie rozumieją transformacji życia zawodowego. Dziś usługi jakie wykonują prawnicy, są na wykończeniu. Za rok, lub dwa nikt nie będzie potrzebował prawnika. Myślę nawet , że w sądzie jako instytucji, obywatel nie będzie potrzebować pomocy prawnika.
Wejdą formularze- pozwy, sprawy sąd będzie rozpatrywać zza biurka. Rozprawy sądowe pewnie będą odbywać się przez wideo rozmowy za pośrednictwem komputera czy telefonu. I w tym wszystkim, nie będzie miejsca na usługi prawnicze.
Jestem gdzie indziej
Ja mam to szczęście, że o tym wiem. Uciekłam ze świata prawników, bo i tam nie ma miejsca dla mnie, jak i bycie profesjonalnym prawnikiem w Polsce nie leży w mojej naturze. Powoli bycie profesjonalnym prawnikiem w kraju nie ma sensu. Jeśli, ktoś z powołanbia chce dla satysfakcji uprawiać ten zawód, to można starać się być adwokatem czy radcą prawnym w Polsce.
Lecz jeśli chcesz być adwokatem, żeby dobrze zarabiać, to szybko zrozum, że tylko droga do bycia sfrustrowanym, biednym finansowo mędrcem, z wydumanym ego.
Ucieczka
Uciekłam do internetu. A dokładnie poszłam w świat IT. Blog był pierwszym impulsem, który kazał mi iść w tą stronę. Mój blog stworzyłam od podstaw, prawie sama. Po drugie, blog pokazał mi, jakie możliwości daje komputer i internet. Posiadanie bloga pokazało mi też, że wiele nie wiem o samym tworzeniu miejsca w internecie. Dzięki blogowi, poszłam do szkoły programowania. Tam nauczyłam się wielu rzeczy, które dziś skracają mi drogę do zrozumienia trudnych i technicznych problemów. Owszem, wiem jak zaprogramować sobie stronę, wiem jak szukać rozwiązań na problemy techniczne no i w końcu blog i programowanie ośmieliło mnie do tego, by pracować w tzw e-handlu.
E-handel czyli profesjonalne sprzedawanie w sieci, może wydawać się mega łatwe. Ale jak chcesz na tym zarabiać, to już nie jest to takie łatwe. Moje ostatnie 5 lat poświęciłam tej nauce. No i są efekty. Mam mój wymarzony pierwszy sklep w sieci. Zarabiam na nim, ale to są początki. Bo ja chcę żyć i być niezależna finansowo, właśnie dzięki zarabianiu na sprzedaży w sklepie. A do tego jeszcze nie doszłam.
Być jak bogaty ojciec
Wracam więc do początku, że nie potrafię zarządzać pieniędzmi. Robię wiele po omacku. Uczę się naprawdę na własnych błędach. Myślę, że wiele rzeczy byłoby łatwiejszych i wydarzyłoby się szybciej , jakbym była uczona przez praktykę, jak prowadzić biznes, czy w przedszkolu, czy na studiach.
Mieć biznes i robić pieniądze i to duże, to też dla mnie czarna magia.
Polski system edukacji, pod tym względem jest do bani. Młodych ludzi po latach nauki i wkuwania bzdur, bo jakiś profesor musi zarabiać na tym i bo jest mądry i uczy innych, jest bez sensu.
Nie ma w tej edukacji, żadnej praktyki. W końcu taki profesor, który zna lepiej bibliotekę na uczelni niż jak pracuje dział kadr czy księgowość w firmie, coś może wie o życiu sprzedawcy i o tym, jak pracować z pieniędzmi. Bo sam żyje z etetu na uczelin albo żyje ze stałego zlecenia od uczelni. Ma poczucie, że stale zarabia ale nigdy nie odważył się założyć firmy, nigdy nie handlował. Więc co on może wiedzieć o inteligencji finansowej, no nie? No może, wie jak dawać korepertycje, które jak bycie dziwką w Polsce, nie jest opodatkowane. Dla mnie to skandal!
Moje błędy
Ja doświadczyłam na sobie, efekty takiej głupiej edukacji.
Przed 30-tką, zostałam zmuszona do założenia firmy, żeby być profesjonalnym prawnikiem.
Nie miałam stricte biznesowego kapitału ale za to, na początek biznesu, górę kosztów w postaci najmu lokalu, wynagrodzenia sekretarki, która nic nie umiała, oraz opłaty do ZUS-u, na które nie byłam w stanie, na początku biznesu, zarobić. Miałam ciekawe sprawy, ale kontakt z klientem i negocjacje na cenę mojego honorarium często nyły śmieszne. Bo przecież „pani tylko powie”, ” czytałam w internecie, i chcę się tylko upewnić”. Czyli taki scenariusz absolutnie wróżył szybki upadek. I upadłam. Upadłam tak mocno, że długo nie mogłam się pozbierać z podłogi. Wiedziałam jednak, że nie mogę tego powtórzyć. I dziś zakładam firmę, która w 99% jest bez kosztów na start, poza ZUS-em.
Przemyślałam strukturę mojej firmy, pocięłam wszelkie koszty na początek i chcę wystartować w nowe, ale już lepiej mi znane pole minowe, które nazywa się biznesem w Polsce.
Coś się we mnie popsuło
Nie wiedziałam jednak, że pierwsza firma i upadek odbiło się tak mocno na mojej psychice. Myśl, że mam na nowo firmę, od razu pcha mnie w ogromny strach. Mocno pracuję nad sobą, by ten strach mnie nie sparaliżował, żeby mi nie odjął radości i wiary, że będzie dobrze. Z polecenia innej osoby, sięgnęłam po tę książkę https://chicbykate.com/product/bogaty-ojciec-biedny-ojciec/
https://chicbykate.com/product/bogaty-ojciec-biedny-ojciec/
Bogaty ojciec i biedny ojciec
Bogaty ojciec i biedny ojciec, upewnił mnie że już lepiej podchodzę do planowania i do rozwijania firmy. Wiem też, że każdemu na początek towarzyszy strach przed upadkiem i że biznes może nie wyjść. I to jest normalne, że jakiś biznes nie wypali, albo zbankrutujesz albo przetrwasz . To od ciebie zależy czy założysz kolejną i kolejną spółkę. Niemniej to nie jest katastrofa i powód do strzelenia sobie w łeb!
Historia w książce, dla mnie była potwierdzeniem tego, żeby lepiej panować nad strachem.
Z książki Bogaty ojciec i biedny ojciec, dowiedziałam się też o kilku, innych mądrych rzeczach, którymi się chcę z tobą podzielić.
Być może też musisz lub chcesz założyć firmę, a masz za sobą pierwszy nieudany biznes.
A więc po pierwsze
Nikt za Ciebie nie odrobi pierwszej lekcji, jakim jest zrobienie błędów w biznesie. Siła ducha i wiary że będzie dobrze po upadku, i posiadanie biznesu, jest tylko w Tobie i Twojej głowie. W końcu jako dorosła osoba, nie myśl jak dziecko, że rodzic da kapitał na początek, rodzic da na długi w spółce, czy w końcu rodzic założy za Ciebie firmę, bo ty jesteś zkichany ze strach i dlatego, że będziesz tonął w długach.
Tylko nieliczni mają tak, że są w firmach, pracują na etacie i nie ponoszą za nie odpowiedzialności. W książce określa się ich jako klasę średnią. Bo niby zarabiają parę tysięcy złotych, ale te parę tysięcy złotych jest wszystkim, co mogą osiągnąć w swoim życiu zawodowym. No i pracują do czasu jak właściciel firmy lubi go, docenia czy zrobi z Ciebie kochankę. Jak wypalisz się, czy znudzi się seks z tobą, zostajesz na lodzie. Jedyne co Ci pozostaje to iść do Urzędu pracy i zapisać się jako bezrobotna/y.
Może jeszcze dopowiem, że jeśli założysz firmę, tylko ty jesteś odpowiedzialny za nią.
To jest tak samo, jak jesteś odpowiedzialny za siebie czy swoje dziecko. Tak, w biznesie jesteś tylko ty sama/sam , ty sama/sam też wierzysz w tą firmę i tylko od Ciebie zależy moc ducha, żeby ci biznes wypali.
Tylko ty
Tylko Ty i to co postanowisz, zależy od Ciebie. W końcu tylko od Twoich decyzji i oczywiście od Twoich odpowiedzialnych decyzji, zależy byt Twojej firmy. To tylko ty codziennie będziesz o niej myśleć i brać odpowiedzialność za opłaty, rozwój, budżet, kredyty i za długość jej trwania. To co ty postanowisz, po przespanej czy nieprzespanej nocy, przyniesie taki efekt, jaki zaplanujesz.
Tylko dobrzy ludzie
Mając firmę, otaczaj się tylko osobami, z którymi chcesz mieć kontakt . Dotyczy to zarówno osób które zatrudniasz, jak i tych z którymi masz, na co dzień, kontakt. Od razu wspomnę Ci, że rodzina powinna być w domu i starać się dobrze wypaść na zdjęciach rodzinnych.
Nie zatrudniaj w firmie kuzynek, babć czy sióstr. Zawsze ale to zawsze, pieniądze Ciebie skłócą z nimi, albo będą pretensje o pieniądze.
Ja to przerobiłam z osobą z rodziny, nie napisze dokładnie o kogo chodzi, bo ta osoba jest stałą czytelniczką mojego bloga, nie chcę kłopotów o zniesławienie no i w końcu, jest to osoba, z którą dziś, nie chcę mieć nic wspólnego.
Na moim błędzie z tą osobą, ucz się. Opowiem Ci bajkę, jak to było.
Brak kompetencji i roszczeniowość, skutecznie mnie zniechęciło i skłóciło z tą osobą.
Kontakt z nią, pracodawca- sekretarka skutecznie wyzbyło mnie pomysłu, żeby w przyszłości zatrudniać rodzinę w firmie.
Jesteś w matni. Twoja osoba z rodziny jest mało ogarnięta, prościej ujmując to- głupia.
No nie wiedziałam że jej wykształcenie, ma mało wspólnego z tym, żeby być sekretarką u prawnika.
Bo albo nie umie się na przykład wypisać prawidłowo koperty, ani napisać krótkiego, pod dyktando podyktowanego pisma, jako sekretarka prawnika.
Ty nie wiesz czy śmiać się czy płakać. Bo do tego ją akurat zatrudniasz.
Płacisz jej jakieś pieniądze, ale za nic, bo całą jej robotę robisz sama. No i głupio Ci zwrócić uwagę, no bo to osoba z rodziny i co inni w rodzinie powiedzą. Toniesz w oceanie pracy i zmarnowanych na wypłatę jej pieniędzy i jesteś w przysłowiowej, czarnej dupie. Ale masz biznes, to się liczy! Jak sobie to przypominam, to zastanawiam się kto w tym układzie był głupszy, czy osoba z rodziny , która nie potrafi wypisać koperty, czy ja bo dałam się nabrać na to, że będzie dobrym pracownikiem.
Nie wstydź się
O firmie i biznesie też naucz się rozmawiać. Nie wstydź się pytać. Nawet jak dostaniesz głupie odpowiedzi, „ a wszystko okej”, lub „firma ma się dobrze”, i sama wyczuwasz, że osoba ta kręci lub nie chce być szczera w rozmowie z Tobą, to daj sobie spokój na utrzymywanie takiej relacji.
Ludzie biznesu wiedzą, że warto i trzeba rozmawiać. Warto się wspierać, chodzić na biznesowe śniadania czy kawy. Jeśli sama masz firmę, masz milion myśli i problemów. To jest normalne.
Takie same rozterki mają też inni, więc wspólna rozmowa może dać rozwiązanie albo po prostu psychiczne wsparcie, w takiej sytuacji. Rzeczą ludzką jest błądzić i mieć problemy. Nie wstydź się więc i zacznij rozmawiać o firmie.
Biznes to ciągła nauka nowych rzeczy
Myślisz o posiadaniu biznesu? Super, ale musisz wiedzieć o jednym. To jest ciągły proces uczenia się. A to musisz coś zrozumieć w zakresie podatków, a to coś o prawie. Ja na przykład musiałam się sporo rzeczy nauczyć o programowaniu. Tajniki pozycjonowania, seo i w końcu copywriting. To było coś na początek. Jak zabrałam się za handel w sieci, musiałam nauczyć się fotografii produktowej. Stworzyłam sama studio fotograficzne, nauczyłam się ustawiać światło, robić zdjęcia z rożnych stron. No i marketing, to jest coś, co trzeba monitorować i uczyć się non stop. Zapytasz, wszystko i dokładnie? No to już zależy od Ciebie. Ale musisz też zdawać sobie sprawę, że biznes to gotowość do ciągłego uczenia się.
Oddaj to mądrzejszemu
Biznes bez ludzi nie wyjdzie Ci. Chodzi mi o to, że powinnaś być otwarta na współpracę z innymi, mądrzejszymi od siebie. Bo tak, jak napisałam wyżej, albo sama będziesz musiała się nauczyć księgowości, programowania, wystudiować prawo i stracisz na to, mnóstwo czasu. Warto czasami oddać tę pracę inny, a sobie samej sprezentujesz czas na rozwój sprzedaży i rozwój firmy.
I na koniec, podzielę się z Tobą jeszcze z jedną refleksją. Biznes idzie jak masz głowę pełną pomysłów. One pojawiają się dlatego, że uczysz się od innych. Stąd warto mieć swoich idoli. Może to być artysta, może to być inny człowiek, który ma biznes, albo po prostu mądrzejszy i bogatszy człowiek lub kobieta. Dziś internet daje nam większe możliwości dotarcia do nich. Możesz czytać ich blogi, słuchać podcasty czy w końcu oglądać na Youtobe vlogi. Taka codzienna stymulacja i otwartość na wiedzę lub słuchanie o doświadczeniach innych w biznesie, może dać Ci ogromnego kopa do działania.
Także, czasami przeczytanie książki takiej jak „Bogaty ojciec, biedny ojciec” może Ciebie podbudować, nauczyć lub dowiedzieć się jak pieniądz przepływa, jak warto inwestować i jak psychicznie w tym wszystkim się odnaleźć by, twoja pierwsza lub kolejna spółka, biznes był sukcesem i dawał Ci ogromną satysfakcję oraz pieniądze.
Jestem aktualnie zanurzona w lekturze kolejnej książkę o pieniądzach. Książka napisana jest przez polaka i w polskich realiach. Jak tylko dowiem się co Kamil Cebulski mądrego mi przekazał, poinformuję Cię tu, na moim blogu. Ale co do książki „Bogaty ojciec, biedny ojciec”,to serdecznie Ci ją polecam. To może być przełom w zasobności Twojego portfela lub na koncie bankowym.