Kwarantanna zaskoczyła mnie bardzo.
Społeczna izolacja, od połowy marca do maja, była dla mnie ciężka do zniesienia.
Nagle na 60 metrach mojego mieszkania, musiałam non stop przebywać z druga osobą.
Myślałam, że w domu dopasujemy się, czy jak to poradniki tłumaczą „dotrzemy” się.
Kwarantanna- to nie bajka
Rzeczywistość okazała się inna.
Dotrzeć, ale do kresu moich, psychicznych możliwości, udało mi się w ciągu 2 tygodni, od zamknięcia się w domu.
Hasła i rady na kwarantannie
Męczyło mnie wszystko.
Informacje w telewizji, głupie post znajomych na FB drażniły mnie tak, że albo blokowałam ludzi, albo na moim instastory komentowałam je ze złością.
Na Instagramie, wszyscy hasztagowali, w kółko to samo.
Kiedy wszystkiego o kwarantannie było za dużo
W końcu zaczęłam wszędzie słyszeć „zostań w domu”.
Do ognia mojej odporności psychicznej, dodałam sobie jeszcze oglądaniem filmów na YT, z przepowiedniami i teoriami spiskowymi.
Serio wkręciłam się w to, że pandemia to koniec świata!
W każdym medium słyszałam numery zachorowań, zgonów, osób na kwarantannie. Zdjęcia z Włoch, puste ulice w Hiszpanii i doniesienia o postępach leczenia Premiera Wielkiej Brytanii, stały się wręcz moją, codzienną obsesją.
Nie widziałam, że pochłania mnie wielka dziura informacyjna, a ja sama nie mam do tego dystansu.
Nie pomagały mi ani dobre rady setnego lekarza, w telewizji, z pytaniami jak z przedszkola. Porady w diagramach w internecie czy na FB stały się dla mnie jak łamigłówka albo rebus.
Po prostu mój mózg był już tak umoczony w kortyzolu, że 2 + 2 poważnie mnie zastanawiało, czy aby to na pewno nie jest 5!
Doszłam do granic mojej odporności psychicznej.
Czułam się w środku, jak ta wymęczona filiżanka na naklejce poniżej.
Na pomoc
W święta wylogowałam się. Zadziałało!
W poszukiwaniu spokoju i zmiany tematu zaczęłam słuchać swojej intuicji.
Znalazłam siebie.
Odkryłam też 5 umilaczy, które pomogły mi nie zwariować, na kwarantannie społecznej.
Zakupy- lek na całe zło
Ja, kobieta ze sklepem w internecie zaczęłam chodzić po stronach. Stałam się wytrwałym łowcą okazji.
Tak, robiłam zakupy w polskich i szwedzkich sieciówkach.
Dzięki temu stałam się posiadaczem butów sportowych, 3 sukienek, 4 bluzek, bielizny, góry kosmetyków do malowania się i 1 kartonu nowych książek.
Połączyłam przyjemne z pożytecznym.
Nagle odbieranie przesyłek w paczkomacie In postu stało się świętem w wyjściu na dwór i radością. A jednocześnie wyjście z psem na spacer było usprawiedliwione.
No bo z psem można było wtedy wychodzić. Dzięki czemu nie było się obdarzanym wilczym wzrokiem innych, jako intruz na ulicy, z kartonem zakupów, pod pachą.
Książki- kraina poradników i motywacji do robienia biznesu
Odkąd powstał u mnie wstręt do oglądania tv, zaczęłam chodzić po domu i wyszukiwać książek. Nagle okazało się, że tzw. książek „na później” mam całkiem niezłą kolekcję.
Mój mózg był tak spragniony poradami, jak obrócić kryzys w zysk, jak pokochać swoje ciało po 40 -tce, jak sprawić by on patrzył na mnie z pożądaniem, że czytałam książki łapczywie.
Jedną książkę kończyłam i od razu chwytałam po drugą. Nie wiem, ile ich przeczytałam. Ale na pewno zaczęłam się uśmiechać do siebie i przez chwilę byłam w świecie porad kobiecych i biznesowych w sposób czytany.
Magazyny mody sprzed roku na kwarantannie
Jestem wzrokowcem.
Kupuję magazyny mody czy o architekturze, bo mają ładne zdjęcia.
Ciekawe sesje, mnóstwo kolorowych zdjęć, obrazów, którymi cieszyłam swoje oko, pochłaniało mnie, na dobre kilka godzi.
Od razu odpływałam w swojej wyobraźni do tych miejsc z sesji, oglądałam make up’y polskich wizażystek, po angielsku przeglądałam zestawy ciuchów, na różne okazje.
I tak, wróciłam do gazet sprzed nawet 1,5 roku, odłożonych w kącie, zapomnianych, bo „na później”.
Poczułam, że świat pięknych wnętrz, porad o smaku, guście i węchu, jest moją odskocznią od koronawirusa. Przekonałam się, że świat mody to jest moje miejsce.
Na nowo odkryłam, że sesje mody mogą być tak artystyczne i plastyczne, że można godzinami oglądać okładki i jeszcze czuć niedosyt.
Langusta na palmie- modlitwa w czasach zarazy
Youtobe oglądam nałogowo.
Mam zasubowane kanały o programowaniu, o kosmetykach, o zakupach w sieciówkach.
Aż tu nagle przypomniałam sobie o Languście na palmie.
Szczerze, ojciec Adam od paru lat, pomaga mi po ludzku żyć, każdego dnia.
Tłumaczy mi, dlaczego mnie miłość uwiera, czemu pieniądze są, a czasem ich nie ma, jak spędzić dzień, który od rana zaczyna się fatalnie i już jest „do dupy”.
Wkręciłam się z Nim w modlitwę.
Codzienny różaniec zaczęłam od tego, a że „ posłucham, w może końcu nauczę się go odmawiać”.
No i jak zaczęłam w marcowy piątek, tak modlę się do dziś.
Codziennie o 20.00 brałam różaniec w dłoń, i od zwykłego „klepania” Zdrowaś Mario… codziennie z 25 000 ludzi w Polsce, modliłam się za …ustanie pandemii, za osoby samotne, za chorych, za małżeństwa na progu kryzysu, a ja w duchu, modliłam się za siebie, za moją kuzynkę, za mój biznes i o zdrowie całej, mojej rodziny.
Pomogło!
Bo raz, mój mózg „odlatywał” w modlitwie, a po drugie, po ludzku mogłam zrobić coś dobrego dla siebie i świata, oprócz słynnego „zostań w domu”.
Selfie- samojebki
Nie lubię robić sobie zdjęć. Ale, że zaczęłam sprzedać okulary, Klienci dopytywali się mnie, jak się w nich wygląda.
Po 8 takim zapytaniu zaczęłam na „wyrost” robić sobie zdjęcia, w okularach.
Jak je zaczęłam oglądać, to dostrzegłam na nich całkiem fajną kobietę.
Tak więc dziś zrobienie sobie selfie przychodzi mi łatwiej, a ja mam powody do uśmiechu i poprawiania sobie humoru tymi zdjęciami.
https://chicbykate.com/product/okulary-przeciwsloneczne-koty/
Moje umilacze pielęgnuję do dziś. Oby stały się one moim nawykami.