My kobiety po 40, różnimy się tym od kobiet po 20, że wiemy o wiele więcej od nich. My kobiety po 40 nie pozwolimy sobie aby ktoś nas obrażał, mówił co mamy robić i narzucał nam swój punkt widzenia.
Przyjrzyjmy się więc temu tematowi, na moim blogu o miłości, związkach i stylowi życia a także o modzie.
My kobiety po 40, mamy o wiele większą samoświadomość.
Kobiety po 40 wiedzą, że są wspaniałe, znają się lepiej na sobie, swoich uczuciach i tym co podsuwa im intuicja. Stąd narzucanie nam innego zdania, ocenianie przez kogoś niesprawiedliwie, nie zaburza nam światopoglądu i nie psuje humoru na kilka dni.
My kobiety po 40, mamy wiele już rzeczy i obowiązków w ciężkim poważaniu, bo wiemy, że bez naszego udziału w czymś, czy starań i pamięci o coś, świat się nie zakończy.
Kobiety po 40, mają już więcej sprytu w sobie. Wiemy, jak podejść męża czy partnera, żeby coś zrobił, ale bez kłótni i ciągłego wymawiania sobie tych obowiązków nawzajem.
My kobiety po 40, mamy odwagę mówić „wprost”, bez owijania w bawełnę, żeby kogoś nie urazić, cy zranić. Wiemy, że możemy mieć swoje zdanie i mamy prawo mówić facetowi wprost, co jest nie tak, a co zrobił wspaniale.
Nie zagryzamy się w język, jak ktoś nam nawtyka, tylko ripostujemy celnie i w elegancki sposób.
Dzięki większemu doświadczeniu, my kobiety po 40, znamy mężczyzn o wiele lepiej i znamy mechanizmy dyplomacji w stosunkach damsko-męskich.
My kobiety po 40, mamy odwagę w sobie, by bronić swoich spraw, ciała i naszych myśli.
Mamy w sobie wiarę i nadzieję w sobie, że z nim czy bez niego, damy sobie radę.
My kobiety po 40 , choć widzimy, że zarabiamy mniej od mężczyzn, pewne obszary naszego życia, są zdominowane przez mężczyzn i wiemy, że lepiej z tym się nie kłócić ani nie potrzebnie walczyć, jak feministki, bo i tak to kobieta rządzi facetem. To ona jest szyją i mocnym karkiem, kiedy on czuje się i uważa, że jest „głową” rodziny, firmy czy państwa.
My kobiety po 40, mamy większe pragnienie, by po 40-tce przeżyć każdy dzień, jak najlepiej, we własny sposób i z dobrym poczuciem humoru.
Bo my kobiety po 40 , w końcu wiemy, czego chcemy.
Wymienię tutaj kilka prawd o kobietach po 40.
My kobiety po 40, nie spotykamy się już ze wszystkimi ludźmi. Potrafimy selekcjonować ludzi po ich dziwactwach oraz wiemy, że z psychopatą nie trzeba się spotykać a narcyza omijać albo rozstać się z nim.
My kobiety po 40, nie prowadzimy zaciekłych kłótni w miejscu pracy, ze swoimi kolegami. Bo to jest bez sensu, bo lepiej zamknąć się, nic nie mówić i robić to lepiej niż oni.
My kobiety po 40, wiemy, że nasze sukcesy bardziej irytują niż imponują ludziom. Zazdrości nam i sąsiadka i koleżanka, pani z warzywniaka czy obca osoba, która znalazła Ciebie na Instagranie czy na Tik Toku.
Wiesz, że swój sukces świętujesz sama, pijąc samotnie szampana w wannie albo pod palmami. Stąd też wiesz, że o sukcesach lepiej nie chwalić się głośno, lecz cieszysz się nimi sama.
My kobiety po 40, w końcu nie stawiamy innych przed sobą w swoim życiu. Dzieci są odchowane, albo zbliżają się do wieku dojrzałego. Więc samo przez się, samodzielność nastolatka jest Ci na rękę. To ty jesteś ważniejsza, niż twój mąż/partner, który osiadł na mieliźnie codzienności i już na wiele rzeczy „jemu się nie chce”. A Tobie się chce i to sobie najpierw coś kupujesz lub inwestujesz w swoją wiedzę idąc na kurs, kończąc 2-gie studia, czy zaczynasz uprawiać nowe hobby.
Bo jest takie cudowne powiedzenie „ Kochaj siebie samą- a inni pokochają Ciebie.”
My kobiety po 40, nie zakładamy rękawic i nie idziemy wściekłe na ring.
Nie toczymy głośnych dram na Instagramie, wychodząc w słowne potyczki z celebrytkami czy innymi pannami, które uważają, że są od Ciebie lepsze, bo mają więcej followersów niż ty. Bo ty wręcz masz konto prywatne, i bez twojej zgody, nikt nie przegląda ci kątów na profilu.
Nie kłócimy się z innymi kobietami, bo doskonale wiemy, że pozycja obserwatora jest najlepszym rozwiązaniem, a obrzucanie się gównianymi komplementami, czy argumentami poniżej pasa, są pożywką do plotek ,rozgadywanych przez tych, którzy Ci źle życzą.
A tak z przyziemnych rzeczy, co my kobiety po 40 wiemy o sobie?
Kremy do twarzy już nie muszą mieć funkcji oczyszczających i być przeciw niedoskonałością. Bo ich już nie masz, a twoim już jedynym zmartwieniem w drogerii jest wyszukać kremu, który ma najbogatszy skład odżywczo- ujędrniający, by szerokim łukiem omijać gabinety chirurgii estetycznej.
My kobiety po 40, wiemy, że możemy nie mieć biletu na przejazd autobusem, lub do kina, bo kontrolerzy szybciej podejdą do 20-latka, któremu młodość odbiera logiczne myślenie. Twoja dojrzałość na twarzy jest mieczem siermiężnym, który dodaje Ci powagi i więcej sprytu.
My kobiety po 40, nie jesteśmy już ani manipulowane ani zastraszane przez partnera, że jak nie on, to nikt inny. Singli na Tinderze jest mnóstwo, więc szybko można znaleźć sobie inne towarzystwo niż samolubny czy narcystyczny mąż lub konkubent.
Idąc do klubu, gdzie na wejściu jest selekcja wieku, twoja 40 letnia twarz jest gwarantem tego, że na pewno do niego wejdziesz. Już nie musisz też mieć przy sobie dowodu tożsamości, jak kupujesz wino po 22, bo na dziecko ani osobę niepełnoletnią, już nie wyglądasz.
My kobiety po 40 , korzystając z Tindera czy Badoo, przez rozterki miłosne już nie płaczemy ani nie rwiemy sobie włosów na głowie, bo on nas nie kocha, czy już porzucił, albo zdradził. Po prostu, do symptomów rozpadu związku, podchodzimy na zimno i w miarę dobrze sypiamy. Bo wiemy, że facet przeżywa nową miłość, jakaś młoda laska poleciała na wasz majątek albo kochanka z Instagrama leci na jego kasę, nie wiedząc, że w domu,on jest kompletnym chamem.
Święta Bożego Narodzenia, Sylwestry i inne rodzinne czy firmowe okoliczności, obchodzisz ze swoim partnerem, albo dyplomatycznie odmawiasz w nich uczestnictwa. Bo wiesz, że młodzież z biura nawali się firmowym alkoholem po 2 godzinach i że na granicy upojenia pójdą do klubu, gdy sprzątaczka rozgoni towarzystwo po godzinach. Nieobecność na urodzinach teściowej nie skończy się dramatem gróźb rozwodu, bo ona i ty wiesz, że on nie jest doskonały. Sylwester z kolegami, na nartach i w Zakopanem, to pretekst do upicia się i tolerowania 2 dni kaca, który uniemożliwia powrót do domu, jak najszybciej.
My kobiety po 40, nie musimy już wyrafinowanie kłamać, że czegoś już nie zrobimy, czy tak nie uważamy, lub że nie przyjdziemy na spotkanie. Wiemy, że za zaproszenie trzeba podziękować i zamilczeć, dając do zrozumienia, że milczenie jest zastanowieniem się w bliżej nieokreślonym czasie. Nie wyrażanie swojej opinii natomiast, nie jest ani akceptacją ani krytyką, a wiesz jednak, że musisz to uczynić jak najdelikatniej.
My kobiety po 40, nie żałujemy złego zakupu swetra czy płaszcza, bo wiemy, że albo go odsprzedamy albo nie założymy i to nie zrujnuje naszego budżetu finansowego.
Częściej do wyzwań czy rozwiązywania problemów podchodzisz na luzie i z dystansem, wyznając zasadę , że „albo wyjdzie albo nie wyjdzie.”.
Już wiesz, że po 40 , pączek po 20.00 wieczorem niestety idziesz w boki a nie w biust, czy zgrabny tyłeczek, jak to było po maturze.
Nie naginasz się dla faceta, idąc na długie wycieczki po górach, z nocowaniem w spartańskim schronisku, bo ty to wiesz, że nie pasujesz do tego.
Za to, grzecznie akceptujesz jego survivalowe zapędy, upewniasz się, kiedy to będzie, by w tym samym czasie, błogo spędzisz czas w Spa, 4- gwiazdowego hotelu.
My kobiety po 40, do polityki już się nie pchamy, bo wiemy, że prezydentem czy premierem nie zostaniemy. A w polityce jest dużo nerwów, wiecznie ktoś ciebie krytykuje, a testosteron, który wałęsa się po pokojach w Sejmie czy w Ministerstwach, aż drażni twoje spojówki. Odpuszczasz to, sprowadzając swoje zapędy polityczne, do obejrzenia wszystkich serwisów informacyjnych, między kolacją a pójściem spać.
My kobiety po 40, idąc do IKEA najpierw idziemy po widelce, szklanki, ręczniki czy poduszki do łóżka, a dopiero później w barze IKEA na telefonie, szalejemy po sklepach w internecie, kupując piękną bieliznę i szpilki od Gucciego. Ot taka proza życia, bo bez butów przeżyjesz, ale bez widelca już nie.
My kobiety po 40, nie pamiętamy o terminach rachunków za jego samochód, internet czy podatki. Bank kolejną ratę za leasing skoryguje sobie na jego koncie,operator od sieci odetnie mu Netfliksa i nie obejrzy kolejnego wojennego filmu a Urząd Skarbowy zarządzi kontrolę, która da mu więcej kortyzolu, niż twoje awantury przy porannej kawie.
Oszczędności, które gromadzisz na studia dla dzieci, na remont łazienki czy na zakup domu, pod miastem, wydajesz też od czasu do czasu, na kosmetyczkę, fryzjera i manikiurzystkę.
My kobiety po 40 , wiemy, że kiedy czujemy, że coś nas boli czy strzyka w stawie, to nie bagatelizujemy tego ot tak. I nawet w krew nam wchodzi, robinie co roczne badań profilaktycznych, gdyż na młodość ,tego już nie można zwalić.
Po 40- tce nie śledzisz już gazetek promocyjnych, z działów pielęgnacja dla dzieci. Nie obchodzi Ciebie, gdzie i do kiedy jest promocja na pampersy, mleka w proszku, czy odżywki. Po prostu wchodzisz do dyskontu, zamykasz oczy, idąc alejką z bibelotami dla dzieci, i na półce z kosmetykami czy perfumami robisz zakupy, dla poprawy swojego humoru.
To by było na tyle, z moich obserwacji, jakie korzyści mamy, jak mamy 40 lat i wchodzimy w pełnię swojego życia.
Do napisania tego postu, zainspirowała mnie lektura książki „Kobiety nie kłamią i mają najwyżej 39 lat”, autorstwa Moniki Bittl.