Od zera do blogowego milionera
Dziś przychodzę do Was z refleksją na temat tego, czy można w Polsce, od zera do blogowego milionera, zrobić karierę?
Mówi się, że pieniądze nie dają szczęścia, ale bez nich ciężko żyć.
Książka od zera do blogowego milionera
Kariery kiedyś były modne,w sferze blogowania.
Blog w Polsce zaczął być modny, jak wiele młodych dziewczyn, pokazywało swoje stylówki, właśnie na swoich blogach.
Śmiano się, że to są takie, polskie szafiarki. Ale w przypadku blogera, w sferze finansów, ta pogarda i heheszki, wkrótce się skończyły.
Okazało się, że blog może być dobrą trampoliną do zarabiania dużych pieniędzy.
W Ameryce są nawet historie o tym, że blog zmienił czyjeś życie.
Nie tylko sam bloger mógł śmiało mówić, że bloguje i to jest jego praca. Ale są też takie historie, kiedy czytanie kogoś, na jego blogu, zmieniło życie na lepsze.
O Szafrańskim parę słów
Szczerze Ci się przyznam, że ja sama zaczęłam blogować, bo chciałam mieć swoje miejsce w sieci, gdzie będę mogła się „wyżyć” jako osoba kreatywna.
Blog miał też być taką „rozgrzewką” do mojego świata w e-commerce. Chciałam tak bardzo być drugą Kasią Tusk, która ma bloga i sklep.
No cóż, nie mam znanego nazwiska, mój blog powstał w momencie kiedy przechodziłam kryzys zawodowy i sklep owszem tam zaistniał, ale nigdy, nie sprzedałam tam ani jednej rzeczy.
Jako bloger, pokazywałam fajne modowe kampanie polskich marek, wyszukiwałam piękne suknie i pisałam o tym, dobre posty, jak ubiorem można flirtować z mężczyzną.
Mój post o początkach blogowania jest tu:https://chicbykate.com/bloguje-i-zarabiam/
Daleko mi było do pomysłu blogera z jakoszczedzacpieniadze.pl stąd więc, nie znałam kompletnie Michała Szafrańskiego.
W największym skrócie
Ja, przez moje blogowanie, poszłam w kompletnie inną stronę.
Tworząc od postaw swojego bloga, weszłam do świata IT. Poszłam do szkoły kodowania, zostałam programistką i odkryłam magię UX designera.
Wiedza, którą zdobyłam pozwoliła mi się rozwijać. Nie było dla mnie problemem pisać czy rozmawiać z programistami, znałam terminologię języków kodowania i doskonale znałam możliwości kodowania bloga w sieci. Miałam okazję przeżyć wiele razy i doznać satysfakcji zawodowej, dlatego że komuś zaprojektowałam dobrą stronę internetową. Wielokrotnie pomogłam też komuś stworzyć przyjazną i prostą w obsłudze stronę internetową, która później generowała ogromne pieniądze.
I jakby ktoś mi powiedział 10 lat temu, jak byłam na aplikacji adwokackiej, że w niedługim czasie, będę spędzać długie godziny przed komputerem, nie pisząc pism procesowych, a projektując strony internetowe, to bym popukała się w głowę i zrobiła głupią minę.
Ale 10 lat później, ja spokojnie siedzę sobie od rana w moim domu, zaczynam pracę według własnego rytmu dnia, wokół mnie jest cisza i nie szarpię się z roszczeniowymi klientami, bo coś chcieli czy zaraz mija termin, w którym coś trzeba zrobić, bo Sąd tego sobie życzy.
Dziś mam sklep internetowy, prowadzę z sukcesem księgarnię internetową, znam triki i z dużym sukcesem sprzedaję produkty w marketplaces’ach no i bloguję.
O Michale Szafrańskim czytałam na forach lub słuchałam o nim na YT’ie.
Wszyscy chwalili jego książki, a „Finansowy Ninja” był i jest nadal białym krukiem, i dla niejednych ludzi, jest biblią biznesu, którzy interesują się światem finansów.
Moja pierwsza styczność z Szafrańskim
Tak szczerze i z ręką na sercu, Szafrańskiego poznałam czytając tę książkę.
Chciałam kupić „Zaufanie czyli waluta przyszłości” na OLX, ale co znalazłam egzemplarz, to ktoś mnie ubiegał i kupował przede mną tę książkę. Wielokrotne, moje próby zakupu tej książki zniechęciły mnie tak, że poszłam po rozum do głowy i wypożyczyłam „Zaufanie czyli waluta przyszłości” z biblioteki.
Jakże zdziwiłam się, kiedy wyciągałam z bibliotecznej półki, wielką i grubą książkę, napisaną przez Michała Szafrańskiego.
431 stron budziło moją trwogę.
Pomyślałam, że tam na pewno są duże wykresy, kolorowe zdjęcia niczemu nie służące i ogólnie rzecz ujmując, wodolejstwo napisane przez Szafrańskiego.
Wróciłam do domu i kilka książek, które wypożyczyłam odłożyłam w kącie, zaczynając lekturę od „Grand”u Janusza Wiśniewskiego.
O tej książce, napiszę później, jednak „Zaufanie czyli waluta przyszłości” zaintrygowała mnie tak, że zaraz zabrałam się do jej czytania.
Moje zaskoczenie
Na początku wskażę, dla kogo jest ta książka.
A więc, z czytania „Zaufanie czyli waluta przyszłości” będą zadowoleni Ci, którzy chcą zacząć blogować. Michał Szafrański opowiada Tobie, jak sam wpadł na pomysł i jak zaczął. Więc jeśli sama myślisz aby mieć swoją stronę internetową i chwalić się tym, co robisz i jakie produkty sprzedajesz, a chcesz dobrze wy pozycjonować się w Google, to blog Ci w tym pomoże oraz realizując wskazówki Szafrańskiego, które wyczytasz z jego książki.
Po drugie, to jest książka dla tzw „etatowców”. Jeśli tkwisz zawodowo na nudnym etacie w firmie czy w urzędzie i czujesz, że pochłania Ciebie wielka i ciemna dziura frustracji a masz przed sobą jeszcze perspektywę pracy przez następne 40 lat, to historia Szafrańskiego ośmieli Ciebie do zrobienia kroku na przód. Jego odchodzenie z etatu, może ośmielić Ciebie do zrobienia tego samego, co on.
Po trzecie, to jest książka dla przedsiębiorców. I tu , w tym aspekcie treści książki, dla mnie „Zaufanie czyli waluta przyszłości” była uczta czytelnicza. Bo ja robię prawie to samo, co Szafrański. Miałam te same dylematy, co Michał. Wiele razy, mam i miałam takie, same rozkmini, co on. Czy warto blogować, czy mogę żądać zapłaty za moją pracę jako projektant stron internetowych, czy nie jest głupim pomysłem, samemu inicjować kontakt z innym przedsiębiorcą. W końcu przejrzałam się w jego historii zarabiania pieniędzy w sieci, jak w lustrze. Wiele razy, czytając tę książkę, łapałam się na tym, że ja mam tak samo jak on, miałam takie same problemy i przeżywał te same rozterki, co on. Nawet Michał szczerze i bez owijania w bawełnę, pisał o swoich porażkach, co mnie utwierdziło w tym, że prowadzenie samemu firmy, to nie tylko pasmo sukcesów, ale ciężka orka w komputerze, która często kończy się porażką, a w głowie pojawia się zwątpienie i nierzadko masz chęć rzuć wszystkiego w diabły.
Po czwarte, to jest książka dla każdego, kto ma marzenia. „Zaufanie czyli waluta przyszłości” przekona Ciebie do tego, że warto marzyć, mieć cele w życiu i robić swoje, a to co tak bardzo chce się osiągnąć, kogoś spotkać, pokonać nawet zdrowotne i fizyczne przeszkody, by gdzieś wyjechać, spotkać kogoś osobiście i pomagać innym, a nawet stać się bardzo znaną osobą w kraju, jest realne.
Kiedy otwierasz książkę „Zaufanie czyli waluta przyszłości”
Niech Ciebie nie zrazi te 430 stron.
Książkę czyta się naprawdę łatwo i szybko. Wręcz musisz sobie ją dawkować, żeby nie przeczytać za szybko. Serio, Szafrański ma dar pisania i nie dziwię się mu, że pisanie bloga, było dla niego łatwizną.
Styl pisania, bo o tym teraz pisze, ma lekki, zabawny i szczery. Wręcz chwilami czytałam podobne stwierdzenia, które sama na co dzień mówię, lub tak samo piszę. Stąd 430 stron to uczta dla oczu i Twojej głowy.
Konstrukcja książki, jest jak retrospektywa jego życia. Zaczyna swoją historię od przedstawienia się. By nakreślić fenomen swojego bloga. Po kolei tłumaczy, jak to się stało, że pisanie przyszło mu tak samo i dlaczego od małego miał parcie na kasę i zajmowanie się rzeczami, z których miał finansowe korzyści.
Mnie z tych jego początków, utkwiło w pamięci, wnioski o handlu, jakie wyciągnął, jako uczeń szkoły podstawowej.
Idąc do Hali Targowej na Woli w Warszawie i sprzedając na kocu kwiaty mamy nauczycielki,bo pod koniec roku szkolnego otrzymała ich w niezliczonej ilości, już jako ten mały biznesmen, dowiedział się, że:
• w biznesie ciąle towarzyszy Ci wstyd, albo sama się wstydzić wyjść z inicjatywą, żeby ktoś coś od Ciebie kupił, no bo zaraz myślisz, że żebrzesz a nie oferujesz produkt do kupienia;
• w handlowaniu towarzysz ci przerażenie, bo boisz się pytań klientów i że nie będziesz potrafiła na nie odpowiedzieć;
• że handlując, co jakiś czas masz chwilę euforii i chcesz z radości zmieść kawałek ziemi, bo ktoś kupił coś od ciebie z dużą przebitką, albo bardzo szybko, a ty nie włożyłaś w to dużo pracy i serca,
• aż w końcu Michał przyznał się, że nieraz czuł zawód, bo stał i czekał na klienta, a oni tylko macali lub wymądrzali się nad tymi kwiatami, nie kupując nic od niego.
Dla mnie jego refleksje o handlowaniu, były bardzo cenne i przekonałam się, że nie tylko ja kiedyś w złości poryczałam się, bo klient był taki roszczeniowy i niemiły.
Historia od zera do blogowego milionera
Po początkach kariery Michała w handlowaniu, przechodzisz płynnie do jego historii na kartach książki, a dokładnie do początków blogowania. I tutaj „etatowcy” będą usatysfakcjonowani lekturą tej książki. Bo Michał opowiada, że blogowanie u niego wyszło z założenia, że chce coś zmienić w swoim życiu, że nie czuje on już adrenaliny w pracy. Od dłuższego czasu czuł, że cofa się w swoim rozwoju, a z drugiej strony ma on w sobie duże poczucie odpowiedzialności za 4 osobową rodzinę. Co więcej, przyznał się, że przed założeniem bloga, zaciągnął kredyt, bo przez pierwszy rok, odejścia z etatu, chciał się skoncentrować „tylko” na pisaniu bloga.
No dobra, i tutaj trzeba wspomnieć, że Michał dobrze czuje się w tematyce finansów, oszczędzania i gospodarowania swoimi pieniędzmi. Od razu wiedział, że chce blogować w zakresie edukacji na temat pieniędzy. Stąd pomysł na zaciągnięcie kredytu i opracowanie jego stylu spłaty, bez stresu i obłędu w oczach.
Więc jeśli sama, stoisz przed dylematem odejścia z bezpiecznej, dającej komfort, że każdego 10 dnia miesiąca, masz na koncie wypłatę, ale ty masz albo większe wydatki albo chcesz robić coś więcej, niż to co na etacie, to lektura „etapu 1- uruchamiania bloga” od strony 81 do 131 książki „Zaufanie czyli waluta przyszłości” bardzo ci się przyda.
Ciemne strony blogowania od zera
Jeśli sama blogujesz, startujesz od zera a masz apetyt na bycie blogowym milionerem, to „etap 3- hejterzy i kryzys”, mocno ciebie podbudują.
Blogowanie nie jest łatwe, a pisanie bloga wymaga pewnej wiedzy. Blogowanie wymaga też cierpliwości, systematyczności, kreatywności i determinacji do zrealizowania swoich celów. I kiedy piszesz 100 post, a jakaś grupa czytelników, przesyła Ci niemiłe komentarze, hejtuje ciebie i ośmiesza, to masz prawo zwątpić.
Michał przyznaje się, że tez miał takie myśli i chciał to właśnie zrobić. Ale są takie momenty i „anioły biznesu”, które pojawiają się w twoim życiu, i motywują Ciebie i utwierdzają w tym, że nawet w najczarniejszej d…pie, po pewnym czasie, widzisz światło w tunelu i idziesz w jego kierunku. A na końcu nie tylko czujesz satysfakcję, że nie zwątpiłaś, ale czujesz też radość z tego, że możesz zarabiać z blogowania. Tworzysz swój produkt i mimo setnego, hejtującego i podważającego twoją wiedzę oraz kompetencje komentarza, sprzedajesz przez 24 g na dobe.
Zarabianie czyli zaczynanie od zera
Ja jak zaczynałam mówić o tym, że chcę mieć bloga, to nie wierzyłam nawet samej sobie, że to będę robić. Wydawało mi się, że to takie śmieszne obnażanie się ze swoich myśli, pokazywanie siebie przez pisanie, a nie koniecznie byłam i nadal jestem, gotowa na niesprawiedliwą krytykę czytaj hejt.
Michał też wielokrotnie tego doświadczał i pisał, że trzeba powoli, z nauki na jednej trampolinie, uczyć się skakać wyżej i coraz wyżej, aż nabierzesz umiejętności takiego, świetnego pisania, że śmiało możesz żądać za to pieniądze i skakać na największej trampolinie, aż wzbudzisz w innych podziw i zainteresowanie.
I Michał , jak krowie na rowie, podpowiada czytelnikowi, jak o te pieniądze zabiegać. I to są te bezcenne wskazówki, z których możesz czerpać Ty będąc zarówno blogerem jak i przedsiębiorcą.
Książka ma 10 etapów. Każdy jest sumiennie opisany, tak że masz prawo przyznać mu rację, że zaczynał od zera by w parę lat awansować do miana blogowego milionera. Michał Szafrański postawił w swoim blogowaniu na transparentność i szczerość wobec swoich czytelników bloga. Stąd w tytule książki jest słowo „zaufanie”.
Michał też, uwiarygadnia się i przekonuje Ciebie w swojej historii od zera do blogowego milionera, bo szczerze jak na blogu pisze i w swojej historii postów posługuje się wykresami, operując liczbami. Na poparcie swoich sukcesów, przedstawia dowody, na to co robił, do kogo się zwrócił, oraz umiejscawia to wszystko na swojej osi czasu.
Michał Szafrański w swojej książce, ujmuje też szczerością. Nie pisze tylko o sukcesach ale też o porażkach i przyznaje się do swoich kryzysów jako bloger. To jest cenne posunięcie i uwiarygadnia siebie w oczach czytelników.
Na poparcie swoich słów w książce „Zaufanie czyli waluta przyszłości”, Michał Szafrański wielokrotnie odwołuje się do linków na swoim blogu i wskazuje konkretne posty, które pomogą czytelnikowi książki, zrozumieć coś i zrobić coś na jego wzór.
Refleksje po przeczytaniu grubej książki „Zaufanie czyli waluta przyszłości”
Kiedy kończyłam lekturę książki „Zaufanie czyli waluta przyszłości” Michała Szafrańskiego, zdałam sobie sprawę, że nazywanie kogoś człowiekiem znikąd który ” od zera do blogowego milionera” stał się, jest możliwe.
To nie jest tylko pusty slogan i szumnie brzmiący tytuł.
Możesz podążać za swoimi marzeniami. Możesz pracować na własnych warunkach i w każdym czasie. Możesz mieć z tego satysfakcję i popularność, nie wychodząc z domu.
Możesz też spełnić swoje pragnienie i zobaczyć się z kimś, zza oceanu, kto Ciebie zainspirował do blogowania.
Możesz osobiście poznać swój autorytet, tj człowieka z krwi i kości, którego słuchałaś jak w transie na podcastach i przemieniałaś jego każdą wskazówkę, w czyn.
Na marginesie dodam, że to jest ciekawy wątek, o którym napisał Michał. Szafrański opowiedział swoją historię, jak ktoś zza oceanu, a dokładnie Pat Flynn, pojawia się w twoim życiu jako osoba z głosem w podcastach i która jest z drugiej strony ekranu komputera. Ta osoba z głosem, co robi podcasty, ma na ciebie szalenie duży wpływ i motywuje Ciebie do przełamywania schematów i do pokonywania fizycznych słabości.
W końcu Szafrański szczerze, mimo swojej wrodzonej skromności, opowiada, że Pat Flynn mówi o nim i opowiada na swoich wystąpieniach historię z jego życia, przed niezliczoną ilością ludzi, wzruszając ich do łez. I po wielu trudach, mimo tysięcy kilometrów przez ocean, w końcu jego guru od podcastów materializuje się i stoi przed mim Pat Flynn i mówi, że Szafrański pomógł jemy podnieść się z jego trudnego momentu w życiu i nadał mu, na nowo sens pisania i prowadzenia bloga oraz nagrywania podcastów. Niesamowite, co nie?
Ta książka jest warta każdej złotówki i każdej minuty Twojego życia, by w polskich realiach wpisać się w historię biznesu, zaczynając od zera, w ciągu 5 lat stać się milionerem, prowadząc bloga pod nazwą jakoszczedzacpieniadze.pl. https://jakoszczedzacpieniadze.pl/