Droga do sukcesu składa się zwykle z wielu porażek.
Początek
Przekonałam się o tym dość boleśnie i mocno ok 2 lat temu. Na początku był kryzys, który doprowadził mnie do porażki, czyli kompletnego poczucia nieszczęścia i chęci ucieczki od wszystkiego.I choć ten czas nie był to dla mnie komfortowy, to musiałam się z tym zmierzyć. A tak właściwie to był czas naprawdę dla mnie bardzo ważny, bo odnalazłam odpowiedzi na trudne pytania m.in.„i co dalej?”, „co chcę robić?”, „co sprawia, że jestem szczęśliwa i spokojna ?”.
Pokuta
Jako przedsiębiorca dążyłam do perfekcji, która mnie psychicznie uśmierciła. W dążeniu do jak najlepszego, 100% gwarantowanego czegoś tam, zatraciłam to co dla mnie najważniejsze, czyli radość z życia i satysfakcji z pracy.
Z bagażem porażek i smutku spakowałam się życiowo, przeniosłam się do innego miejsca na ziemi i udawałam, że tak ma być. Mijał czas, ale te problemy i kryzys rozsypały się jak pudełko drobnych koralików na podłogę i ich zbieranie z ziemi, zajęło mi 2 lata.
Zatrzymana w pędzie życia
Świat pędził, codziennie słuchałam informacji o sukcesach i osiągnięciach innych, a ja tylko zbierałam koraliki i segregowałam je. Jedną część nazwałam „toksyczne relacje” i „nie chcę tego robić”. Przyjrzałam się tym sprawom i ludziom, pod względem przyczyn dla których wystąpiły moje problemy i jakości relacji z „przyjaciółmi” i „znajomymi”, którzy nie były wobec mnie fair. Z zimną krwią odcięłam się od nich i podjęłam rękawice do walki z nierozwiązanymi problemami i porażkami.
Wyrzuciłam numery telefonów osób których nie chciałam już znać, zaczęłam milczeć i wyrzucać wszystkie rzeczy które mi moje problemy przypominały.
Wyrzuciłam kodeksy i wszystko co było związane z prawem. Po paru miesiącach poczułam ulgę, tak na ciele jak i w sercu. Spodobałam się sobie i zrzuciłam kilogramy.
Przestałam koncentrować się na sprawach innych ludzi, bliskich, wsłuchiwałam się w siebie i czekałam na siebie. Może to głupie, bo jak można czekać na siebie. Ale jednak ja tak ten czas nazwałam.Dla mnie to był taki czas kiedy na nowo zdefiniowałam siebie życiowo i zawodowo.
Znalazłam odpowiedzi jak chcę wyglądać i co chcę robić. Z platynowej blondynki ze sporą nadwagą, w 2018 roku stałam się brunetką z czekoladowymi, długimi włosami, o kobiecych kształtach w rozmiarze M.
W zgodzie z samą sobą
2018 rok był dla mnie przełomowym rokiem w moim życiu. Przekwalifikowałam się zawodowo, świat paragrafów zamieniłam na nowe i fascynujące rzeczy ze świata IT. Odnalazłam pasję w kreowaniu swojego miejsca jakim jest blog i regularnie publikowałam posty.
Fotografia zaczęła być dla mnie nie tylko inspiracją do życia artystycznego ale też pasją do pokazywania świata na mój sposób i do robienia sesji modowych.
Zwiedziłam 3 stolice w Europie, spędziłam wakacje w 4 państwach i dużo spałam.
Za chwilę ponownie zacznę prowadzić biznes ale nie będzie on polegał na świadczeniu usługi, lecz na sprzedawaniu produktu. Spotkałam mnóstwo inspirujących ludzi, którzy są dla mnie wsparciem. Porażki były, łzy i podnoszenie się jak feniks z popiołów też. Ale to te sytuacje, które dobrze, że przeżyłam ponownie, uzmysłowiły mi, że nie trzeba poświęcać się w 100% sprawom na które i tak nie ma się wpływu, że trzeba odpuścić i nauczyć się odpoczywać.
Z uśmiechem i uczuciem spokoju wchodzę w nowy 2019 rok licząc na to, żeby wszystko było ok. Do siego 2019 roku…
Passions, successes, failures = 2018
Beginning
The road to success usually consists of many failures. I found out about it quite painfully and strongly about 2 years ago.
At the beginning there was a crisis that led me to failure, a complete sense of unhappiness and the desire to escape everything. And although this time was not comfortable for me, I had to face it.
And actually it was really a very important time for me, because I found answers to difficult questions, including „What next?”, „What I want to do?”, „What makes me happy and calm?”.
Penance
As an entrepreneur, I strived for perfection, which killed me mentally. In pursuit of the best, 100% guaranteed something, I lost what is most important to me, I mean the joy of life and job satisfaction.
With the baggage of failures and sadness I packed my life, I moved to another place on earth and pretended to be like that.
Time passed, but these problems and the crisis crumbled like a box of tiny beads to the floor and their collection from the ground took me two years.
Stopped in the rush of life
The world was rushing, I listened daily informations about someone’s successes and achievements but me, I only collected beads and segregated them.
One part I called „toxic relationships” and „I do not want to do this”. I looked at these matters and people in terms of the reasons for my problems and the quality of relationships with „friends” and „family” who were not fair to me.
With cold blood I shrank from them and took on gloves to fight the unresolved problems and failures. I threw out the phone numbers of those people who I did not want to know anymore.
I started to say nothing and throw away all the things that reminded me of my problems. I threw out the codices and everything that was related to the law.
After a few months, I felt relief, both on my body and in my heart. I liked myself and I lost weight. I stopped concentrating on the affairs of other people, relatives, I listened to myself and waited for myself. Maybe it’s stupid, because how is it possible to wait for yourself. But this is the truth that I waited at that time for myself. For me it was a time when I redefined myself in my life and profession.
I found the answer how I want to look and what I want to do. With platinum blonde with a lot of overweight, in 2018 I became a brunette with chocolate, long hair, with female shapes, in the size of M.
In harmony with yourself
2018 was a breakthrough year in my life. I qualified professionally, changed the world of articles into new and fascinating things from the IT world.
I found a passion in creating my place as a blog and regularly published posts.
Photography has become for me not only as an inspiration for artistic life but also as a passion for showing the world in my way and for fashion sessions.
I visited 3 capitals in Europe, I spent holidays in 4 countries and slept a lot. In a moment I will start my business again, but it will not involve providing a service but selling a product.
I met a lot of inspiring people who support me.
Defeats were, tears and rising like a phoenix from the ashes too. But these situations showed me that I survive again, have made me realize that you do not have to sacrifice 100% of things that you can’t change them and that you have to let them go and learn to rest.
With a smile and a feeling of peace, I start the new 2019 with hoping that everything will be ok. Happy New Year…