Rozwód bo było za spokojnie

rozwód bo było za spokojnie

„-Rozwód bo było za spokojnie.”

   Historia tego rozwodu, miała miejsce w Polsce, 2 lata temu.

   Kasia poznała Tomka przez internet. Jej partner był spokojnym, ułożonym specjalistą od IT.
Ona pracowała w banku, on miał własną działalność.
Randki były fajne, obiecujące na przyszłość.

   Kasia jak i Tomek byli równolatkami. Bez przeszłości, dzieci i kredytów. Wszystko płynęło spokojnie, tak jej w każdym razie wydawało się.

   Kasia pochodzi z katolickiej rodziny. On był agnostykiem .
Ona uważała, że rodzina to świętość. Ślub jest brany raz i na całe życie. On podzielał jej poglądy, aż w końcu wzięli ślub cywilny.

 

   Jej słowa bardzo często krążyły wokół pojęcia „spokojnie”. Spokojnie chodzili ze sobą 3 lata, spokojnie podjęli decyzję o ślubie. W spokojnych okolicznościach on się jej oświadczył a później spokojnie poszli do Urzędu Stanu Cywilnego i wzięli ślub.

 

    Kasia w tamtym czasie była odurzona szczęściem. Wszystko było tak, jak sobie ona to wymyśliła, a Tomek spełniał jej wyobrażenie o mężu. Po ślubie nic też specjalnego się nie działo. Ona czuła, że na spokojnie odhacza kolejne zadanie ze swojej listy życiowych osiągnięć.

   Jak wraca myślami do tego czasu, uważa że jedyne emocje jakie ona zapamiętała to było huczne wesele na 180 osób.
I wiało nudą- po chwili dodała.

   Dopiero dwójka dzieci ich trochę rozruszała. Bo zadbać, wykarmić, oprać, zawieść do przedszkola dzieci, było zadaniem dla nich dwojga. Dopiero o te obowiązki zaczęli się ze sobą kłócić. Ale jak to Kasia określiła, Tomek był spolegliwy i na wszystko się godził, awantury między nimi zazwyczaj kończyły się szybciej niż zaczynały.

 

   Kasia w tym małżeństwie tkwiła. Jak już dzieciaki trochę podrosły, to obydwoje spostrzegli , że coś między nimi zanikło. Ona mając katolicki obraz rodziny w głowie, wmawiała sobie, że tak musi być. Że to „normalne”, że po ślubie nie ma tej ekscytacji, romantyczności i że nuda codzienności to standard w polskim małżeństwie.
Nawet namiętność, gdzieś uciekła, zastąpiły ją rutyna i rachunki, wychowanie dzieci.

   Dopiero kiedy w pracy spostrzegła, że młodszy stażysta patrzy na nią z pożądaniem, a ją to kręci, przestraszyła się tego.
Bo wróciły emocje, podniecenie, pożądanie zakazanego.
A gdzie to było albo kiedy to było między nią a Tomkiem?- pytała siebie w myślach.
Sprawdzała wtedy w sypialni, czy między nią a Tomkiem jest jeszcze tak, jak w jej myślach ze stażystą. No było tak sobie, ale rutynowo.

 

    Tomek nie zauważył, że Kasia nagle zaczęła stroić się do pracy. Nie zauważył też tego, że zaczęła o siebie bardziej dbać. Nowe buty, perfumy, sukienki. Nic nie obchodziło go to, ani nie niepokoiło.
Nawet też wspólne wakacje zagranicą, i drobne kłótnie o to co robić następnego dnia, nie zbijały Tomka z tropu, że ona się zmieniła, że przeszkadza jej zwyczajność.

   Pomocą w ucieczce od rutyny i nudy, okazały się zajęcia z jogi. Poszła raz, poczuła jedność z innymi kobietami na macie i się tym zachłysnęła. Poznała nowe osoby, zaczęła codziennie chodzić na zajęcia, potem doszły szkoły jogi w weekendy a kulminacją jej fascynacji jogą, był dwu tygodniowy obóz, gdzieś w Karkonoszach.
Tomek na wszystko przymykał oko. Bo tak mu było wygodniej, a ona dostawała z tego powodu szału.
   Zrozumiała, że go nie kocha, że małżeństwo to sytuacja patowa. Nic się w nim nie dzieje i już nie ma siły ani tym bardziej, ochoty ratować tego.

 

    Kasia nie potrafi powiedzieć, kiedy małżeństwo z Tomkiem zakończyło się. Miała mętlik w głowie, chciała uciec przed tym wszystkim, ale były zobowiązania, dzieci. Oskarżała siebie w myślach, że jest złą matką, że jest niedobrą żoną, że to chyba z nią coś jest nie tak, skoro instytucja małżeństwa w jej głowie, wypaliła się kilka lat temu.
Uważała , że dla „świętego spokoju” zaciśnie zęby i jakoś to będzie.

   Oddała się w całości jodze. Zaczęła już nie tylko przybierać dziwne pozy na macie ale weszła mentalnie w ideologię jogi.
I wtedy coś w Tomku pękło, mimo że jest agnostykiem.
Zaczęły się kłótnie, pierwszy raz między nimi zawrzało. On jej wyrzucał , że zrobiła się jakaś inna, a ona mu wymawiała brak pasji i zero zainteresowań oprócz gier komputerowych. Tomek poskarżył się nawet jej rodzicom a oni zaczęli robić jej jazdy , że joga jest zakazana przez Kościół.

   Pękła – jak to sama określa- na Wigilię . Miała dość mętliku w głowie i tego, że czuje się nieszczęśliwa.

   Złapała takiego doła, że przy łamaniu się opłatkiem i przy życzeniach na kolejny rok, postanowiła, że rozwodzi się. Wybrała według niej idealny moment, bo między wigilijną zupą a 12 potrawami, głośno i wyraźnie przy wszystkich gościach powiedziała, że chce rozwodu od Tomka.
Zapadła wymowna cisza, goście popatrzyli się po sobie, a rodzice zamarli z wrażenia.

   I zaczęło się. Matka w kuchni zaczęła jej płakać w rękaw, ojciec nie odzywał się do niej. A siostra przy swoim mężu zaczęła ją umoralniać.
Ponoć 80 % społeczeństwa uważa , że rozwód to zło i za wszelką cenę trzeba ratować małżeństwo.

   Ale dla Kasi nie było już czego ratować.

   Czemu rodzinę tak ścięła informacja o rozwodzie Kasi?
Polacy tolerują rozwody, tak najogólniej bym ujęła reakcję rodziny, na wieść o rozwodzie Kasi. Wiemy, że są rozwody, nie zniknął one, jak za dotknięciem czarującej wróżki. Przyzwalamy na rozwody w sytuacji choroby wenerycznej jednego z małżonków , czy jak jest niezgodność charakterów. Dziwi nas niedobranie seksualne no i rozumiemy, że dochodzi do rozwodu, jak jest porzucenie rodziny, przez jednego z małżonków.

   A co się stało u Kasi, jak wszyscy rozeszli się po Wigilii, do swoich domów?
Tomek oświadczył ze stoickim spokojem , że nie da Kasi rozwodu. Rzucił coś na odchodne, zmierzając do łazienki w rozchodzonych kapciach, że dla niego wszystko jest okej i chce spokoju i stabilizacji w rodzinie.
   Kasia dodała, że jego brak wzburzenia,czy brak nerwowego chodu czy choćby podniesiony jego głos, rozwścieczył wewnętrznie Kasię jeszcze bardziej.
„- No nawet w tak dramatycznej sytuacji, on nie zrobił niczego, Nie rzucił jakimś talerzem, nie przeklął, jak mężczyzna siarczyście, nie spakował się i poszedł do hotelu, czy w końcu nie rzucił się na nią, próbując pocałunkami i zaproszeniem do seksu , załagodzić tą sytuację.”- tak skwitowała    Kasia reakcję Tomka w noc wigilijną.
Nie , Tomek nie zrobił nic. „A przepraszam”- poruszona Kasia dodała, „Po prostu jak co dzień, poszedł do tej pieprzonej łazienki, zrobił siku, umył zęby i poczłapał w tych pieprzonych kapciach do ich sypialni”. Ona w nerwach, z kieliszkiem wina nasłuchiwała w kuchni i odliczała w głowie do 60, by po wypowiedzeniu „59”… Tak, usłyszała jego chrapanie.

 

   Kasia wiedziała, że cały ciężar rozwodu i bycia tą złą, musi wsiąść na siebie. Nawet jej rodzice, wzięli stronę jej męża. A żeby było śmieszniej, za każdym razem wymawiali jej, przy rozmowach o rozwodzie, że to ta satanistyczna joga ją zmusiła do rozwodu. „Czy jest tu miejsce do dialogu?”- zapytała mnie w rozmowie Kasia.

   Przez 4 miesiące Kasia wybierała się do adwokata. Przeczytała wszystkie informacje o rozwodzie, w internecie. Była na darmowych poradach prawnych w Urzędzie. I za każdym razem, jak już miała odpalić komputer i napisać pozew o rozwód, wątpliwości brały górę nad rozumem.
Z Tomkiem nie rozmawiała już prawie, mijali się w mieszkaniu, na 60 metrach , jak obcy sobie ludzie.

   Próbowała z nim rozmawiać, jak nie było dzieci. Ale za każdym razem, jak zaczynała coś do niego mówić, on zakładał słuchawki i udawał , że pracuje. Kiedyś weszła do łazienki, rozebrała się przed nim i zapytała, czy ona go pociąga? Czy pamięta, kiedy ostatnio kochali się z orgazmem dla ich obu? Kiedy poszli na randkę? Pocałowali się czy wzięli choćby za dłonie?
On ją delikatnie odtrącał , milcząco spuszczał wzrok na ścianę. Nie rozumiała jego zachowania. Ani się nie podniecił ani nie warknął, nie było żadnej reakcji. I na moje pytanie, czy nie był on ukrytym gejem, Kasia oznajmiła, że Tomek regularnie oglądał Pornhub’a, onanizując się. Zdradziła go kiedyś nieuwaga, myślał, że ma podłączone słuchawki, do komputera, a one nie były podłączone do końca. Kasia była wtedy w domu, jak zwykle cisza była dojmująca, aż tu nagle usłyszała odgłosy kochającej się pary. Nie, to nie byli sąsiedzi, lecz para z krótkiego filmiku, na portalu. Stała dłużą chwilę na progu jego pokoju, widziała to wszystko, jak w zwolnionym filmie. Patrzył na nich i dłonią onanizował się, wystarczyło 3 minuty by było po wszystkim. Dłoń otarł o bluzę i zapalił papierosa. Ją zemdliło z obrzydzenia.

   Dla niej to była porażka, emocjonalnie, seksualnie i fizycznie. Nie godziła się na to, że małżeństwo ma być dla stabilizacji, dla spokoju i tkwienia nieszczęśliwą, w związku, z przyszłością nie wiadomo dokąd.

 

   Najgorsze w tym wszystkim było to, że stała się wrogiem całej rodziny. Nakłaniali ją aby poszła po rozum do głowy. Żeby poszli na rekolekcje dla małżeństw w kryzysie, żeby poszli do terapeuty. Robili wszystko , żeby odwieść ją od tej decyzji.
Ale jak tu o czymś rozmawiać, skoro mąż w każdej rozmowie mówił jej, że wszystko jest okej, nie widzi powodu , żeby się rozwieść. Nie przeszkadzało mu to, że seks był rok temu, i że ona już do niego, nic nie czuje. Tomek wszystko zwalał na jej sport-hobby, które dawało jej chwilę oddechu, od tego wypalonego małżeństwa.

   Pierwsza rozprawa w sądzie była dla niej szokiem. Bardzo chciała tego rozwodu, ale z drugiej strony czuła, że boi się tego. Stres był taki, że huczało jej w głowie, nie słyszała nawet tego, co mówił do niej Sąd. Przed budynkiem sądu nawet chciała zawrócić. Popłakała się z tego strachu. Na telefonie zobaczyła sms’a od koleżanki z zajęć jogi. Krótko napisała, że ją wspiera, że pamięta, że trzyma mocno kciuki za nią.
  To było koszmarne uczucie, że w tak trudnym dla Kasi momencie życia, dostała wsparcie od obcej jej osoby, niż ze strony rodziny, w tym rodziców.

 

   Na pierwszej rozprawie pokłócili się. On od razu powiedział, że nie chce tego rozwodu. Ona powstała, i z całą siłą i przekonaniem powiedziała, że nie widzi szans na dalsze pożycie w tym małżeństwie. On krzyknął, że chce mediacji. Sędzia wymusiła na niej zgodę, na to.
Poczuła, że to tylko przeciąganie struny, czas nic nie wnoszący do tego rozwodu.

   U mediatorki czuła się jak wróg małżeństwa. On walczył , plótł zdania bez potwierdzenia o tym, jak jest fantastycznie, i w ciągle ją atakował, zarzucał coś. Ona przystawała przy swoim. Spotkanie po spotkaniu i tak w kółko, przez pół roku. Mediatorka nawet chciała ich namówić na terapię u niej, bo widziała jego entuzjazm. Ona mówiła, że to bez sensu, nic już do niego nie czuje i to spotkanie i szarpanie się na emocje, jest tylko przedłużaniem agonii tego małżeństwa.

   Rozwód bez prawników dłużył się okropnie. On zwoływał tabuny świadków, a ona musiała się z nimi rozprawiać. I tak doczołgali się do kolejnych świąt. Musieli udawać, że jest okej, ona została zrugana w kuchni przez matkę. Że ma się wziąć do kupy i wrócić do Tomka.
W środku, Kasia czuła się strasznie.

   Rozwód ciągnął się przez 4 lata. 4 Święta Bożego Narodzenia, 4 wakacje latem, 4 Wielkanoce. Wyobrażasz sobie ten marazm?- zapytała mnie.
Nie widziała, już w końcu nadziei, że się od niego uwolni. Na szczęście Sąd musiał mieć dobre statystyki pod koniec roku i w grudniu, 4 roku od złożenia pozwu, na posiedzeniu trwającym 40 minut, Sąd ostatecznie wysłuchał ją i jego i orzekł rozwód, bez orzekania o winie. Wyszła w szoku, że tak z niczego, wychodzisz z rozwodem w kieszeni.

   Doszła do domu, zadzwoniła do koleżanek. Zabrały ją na wieś, do domu jednej z nich i urządziły wspólne świętowanie tego rozwodu. Było na spokojnie, bez szaleństw. W kółku , na podłodze omawiały emocje, które teraz do niej przyjdą i przestrzegały, by tą wolnością nie zachłysnąć się.
A ona już w głowie miała duże zmiany co do pracy, mieszkania a nawet rozważała zmianę miasta.

   Kasia czuła, że teraz jest panią swojego czasu. Zaczęła od sprzątania domu z jego rzeczy. Wywaliła też na strych wszystkie pamiątki z ich ślubu i rodzinne zdjęcia.
Rzuciła się w wir randek. Nawet pozwoliła sobie na seks, z przystojnym kelnerem. Lecz po pół roku od tego łapczywego randkowania, poczuła się sama. Samotność i cisza zaczęły jej ciążyć.
W końcu poznała faceta, w jej wieku. Deklarował, że tak jak ona , czuje się wypalony swoim małżeństwem i że właśnie czeka na rozwód. Były wspólne wyjazdy, nawet zauroczyła się nim. Lecz pewnego razu, w galerii handlowej, zobaczyła jego i rodzinę. Czule odejmował kobietą i za rękę szedł z 4 latkiem.
Dreszcz przeszedł jej po plecach, zrozumiała,że on ją okłamał, i bawił się z nią. Ona w myślach już robiła plany na zaręczyny, a on ją oszukiwał. Dupczył sobie z nią , jak żona wyjeżdżała do rodziny.

Kasia zamknęła się w domu na 4 miesiące. Jak robot funkcjonowała. W końcu przepracowała to rozczarowanie i zakochanie się, w żonatym amancie.
Doszła do wniosku, że za szybko wszystkiego chciała. Z jednej strony chciała wolności a z drugiej strony bała się tej, ciszy w jej domu. Nie chciała czekać, chciała wszystkiego na nowo, przez 8 miesięcy od rozwodu.

Co teraz robi?

   Wróciła do jogi, wyjeżdża na kursy z innymi kobietami. Spotyka się na zjazdach, uczy się mówić o swoich emocjach. Robi wszystko na spokojnie. Nie szaleje, nie randkuje jak głupia, wychodzi z założenia, że co ma być to będzie. Ale już na pewno nie powtórzy związku z rozsądku, tylko z miłości i  zakochania się w facecie.

Picture of Katarzyna Tórz

Katarzyna Tórz

Prawnik, UX designer w www.esklepyonline.pl, właścicielka księgarni internetowej www.antykwariatszczecin.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *