Rozwód w Polsce nie jest ani przyjemny ani łatwy.
Okiem adwokata , rozwód wydaje się łatwy. Dla niego to tylko przepisy i stan faktyczny Klientki. Ale dla rozwódki to koszmar.
Anna zakochała się w koledze w pracy. Rozwód wspomina jako ciężką traumę. Karolina wyszła za mąż za alkoholika. Długo nie mogła dostać rozwodu, bo on był zagranicą.
Stella zakochała się jeszcze na studiach, żyła w pięknej bańce małżeńskiej do 50-tki. Rozwodu się bała jak ognia.
Diana po dziś dzień jak idzie ulicą, co chwilę ogląda się, czy to nie były mąż idzie, tuż za nią.
Historie rozwodowe dla bohaterek są traumatyczne, dla odbiorcy pouczające i dające do myślenia. Bohaterki mówią , że przeszły przez piekło, pod względem emocji.
Stres, strach, czarne myśli o przyszłości. Brak planu B, nagłe odcięcie od wspólnych pieniędzy, wyrzucenie na bruk. Po rozwodzie, można spodziewać się też wizyty kuratora w domu , czy też komornika , który szuka rzeczy do zlicytowania. To wszystko się wydarzyło i miało miejsce w Polsce.
Rozwód w Polsce jest i będzie, o nim się mówi przy okazji Wigilii, albo tuż po wakacjach, we wrześniu.
Co roku ponad 60 000 osób w Polsce ustala , że chce się rozwieść. Oczekiwanie na pierwszą rozprawę, to średnio 6 miesięcy czekania.
Jak to się zaczyna, jak trwa się w procesie i jak wygląda ta nowa „wolność” po rozwodzie, to tym dziś kilka słów.
Aneta poznała swojego męża w pracy. Koleżanki jej szeptały, żeby uważała, bo to taki żonaty uwodziciel. On jednak upatrzył ją sobie. Codziennie i sukcesywnie nad nią pracował, aż ją w końcu w sobie rozkochał. Zamieszkali ze sobą, on złożył papiery do Sądu. Kiedyś dostała telefon od jego żony, spłoszona nie odebrała. Dziś żałuje, bo mogła zmienić bieg wydarzeń. Wkrótce urodziła się córka, od porodu ciągle płakała. Aneta nie mogła spać ani normalnie funkcjonować. Wzięli ślub i ochrzcili dziecko. Klamka zapadła, jak dziś to mi opowiada.
Z wyczerpania mdlała, myliły jej się dni, miesiące. On tylko pracował i bywał w domu. Ale zawsze domagał się jednego. Seksu. Albo robili to za jej przyzwoleniem, albo on wykorzystywał ją jak zasypiała, była bez sił, bezwolna. Było jej wszystko jedno. Czuła się przedmiotowo.
Kiedy wylądowała na pogotowiu, bo nagle osunęła się w łazience i nie mogła długo odzyskać przytomności, od lekarza usłyszała, że jest u kresu wytrzymałości fizycznej.
Bez oparcia, bez grosza przy duszy, odeszła do matki.
Żeby się rozwieść musiała zacząć pracować. Dostała wsparcie od sąsiadki, w tym samym wieku. Razem prowadziły firmę cukierniczą. Uciułała jakoś na opłaty i taniego adwokata.
Od pierwszej rozprawy, wiedziała że żyje w piekle. Nagle na rozprawie dowiadywała się od obcych jej ludzi, świadków jej męża, jaką była żoną, matką, sąsiadka, znajomą jego kolegów.
Toczyła z nim walkę, przestała krępować się tego, że opowiadali o niej najintymniejsze rzeczy. Im bardziej walczyła, tym więcej było jego złości i agresji na sali rozpraw. On na zawołanie miał kolejny stadion świadków.
Przez 3 lata żyła w rytm rozpraw rozwodowych. Sąd w końcu orzekł jego winę. Z początku nie dowierzała, ale w uzasadnieniu przeczytała, że Sąd nie dał wiary jego dowodom.
Myślała, że to koniec. Ale to był dopiero początek krwawej walki. Poszło o córkę i alimenty na nią. On zwinnie przez 3 lata nie płacił alimentów a ona nie mogła ich wyegzekwować. Wszystko co miał, przepisywał na nową żonę. Zarobki, za przyzwoleniem pracodawcy, dostawał w gotówce, do ręki.
Po wielu latach, Aneta zrozumiała, że ich wspólne dziecko, ona wychowuje na własny rachunek.
Czy po rozwodzie było już lepiej?- pytam.
Zależy co przez to rozumiesz- odparła Aneta.
Jej codzienność była wyznaczona pod rytm dziecka. Randki z rozwódką z małym dzieckiem są prawie nierealne. Żaden facet, z którym się spotkała nie chciał brać na siebie ciężaru jej codzienności i kosztów życia z jednej , jej pensji.
Po rozwodzie najgorzej jej szło w poskładaniu siebie na nowo. Miała niską samoocenę. Uważała, że na wszystko musi sobie sama zapracować i zasłużyć.
„Boję się”, to też często wspominała. Miała wrażenie, że on jest za rogiem, że śledzi każdy jej krok. Zdobyła się na odwagę i kupiła ziemię w innym mieście, tam się wybudowała i założyła pierwszy, po swojemu urządzony dom, w którym dziś, czuje się sama ze sobą dobrze. „Bezpiecznie”, dodała na odchodne.
Co dziś mówi?
Że odżyła, że podjęła kilka kluczowych decyzji. Napawały ją one strachem, przeprowadzka, zmiana pracy. Ale zrobiła to dla siebie.
Dziś , już na szczęście był mąż, ma z nią znikomy kontakt.
Gdy wraca myślami do ślubu i małżeństwa, nie ma żalu do nikogo. Wyciągnęła wnioski, obecnie jest świadoma swoich decyzji i nie robi rzeczy pochopnie.
To co chciała przekazać swoją historią, to żeby nie bać się rozwodu. Nie myśleć , co inni powiedzą. Nie słuchać rodziców, przyjaciółek, usłużnych ciekawskich, którzy nie mają być może złej woli, ale to samemu trzeba podjąć decyzję, iść do adwokata i później chodzić do Sądu.
Zrozumiała, że jak tkwi się w dziwnym małżeństwie, to samemu wie się, jak on się zachowuje i to jakie ty masz uczucia i wnioski w głowie. Nikt tego nie wie, prócz tej osoby, której to dotyczy.