Jak chodziłam do podstawówki, miałam kolegę, z którym przeżyłam ciekawy czas, zanim powiedziałam, że kocham.
Moja pierwsza, skryta miłość zanim powiedziałam kocham
Jacek chodził ze mną do jednej klasy.
Był wysportowanym, mądrym i troszkę skrytym chłopcem.
Z każdym rokiem, w szkole podstawowej z klasy do klasy, lubiliśmy się coraz bardziej. Łączyły nas wspólne klasówki, przygotowywanie się do lekcji.
Młodzieńcza przyjaźń
Trzymaliśmy się razem, siedzieliśmy w tej samej ławce, razem chodziliśmy do szkoły i razem wracaliśmy. Mimo, że on sporo nadrabiał drogi i nie było mu po drodze, ze szkoły i po szkole.
Pewnego dnia coś zmieniło
Jacek kiedyś zaczął mnie obserwować. Czułam, że to było inne spojrzenie, obserwowanie mnie. W jego wzorku nie czułam już dziecinniej relacji. On patrzył na mnie, nie jako na tą małą Kasię, ale już jak dziewczynę, która dojrzewa i ma kobiece kształty.
Trochę się wstydziłam tego, trochę mnie to przerażało.
Oswajanie miłości
Nie wiedziałam, jak mam to ukrywać, bo przed pójściem do szkoły przychodził wcześniej pod mój dom. Jacek sterczał tam, czekając aż ja pójdę do szkoły.
Jak wychodziłam z bramy, kątem oka widziałam, że on stał, po drugiej stronie ulicy.
Ze spuszczonymi oczami, szedł w podobnym tempie na lekcje, jak ja.
Udawaliśmy
W szkole było zwyczajnie, udawaliśmy, że to nasze „odprowadzanie” rano przed szkołą jest problemem, o którym nie chcemy rozmawiać.
No i stało się
Aż przyszedł moment, kiedy idąc do szkoły podszedł do mnie i zaproponował mi poniesienie worka, na WF. Byłam tą propozycją troszkę zapeszona, ale cóż miałam zrobić. Było to miłe i się grzecznie jego posłuchałam.
Szliśmy w milczeniu i wtedy po raz pierwszy poczułam, że on się we mnie zakochał. Byłam tym zaskoczona na Maxa. Bo czy to „ta” miłość, czy szczeniacka zabawa z zabarwieniem zauroczenia?
Po latach
Kiedyś mi się przypomniała ta sytuacja, jak już skończyliśmy szkołę i nasze drogi rozeszły się.
On pojechał studiować do Warszawy a ja zostałam w naszym, rodzinnym mieście.
To uczucie na „m”
Miłość jest częścią człowieka. Bez miłości my ludzie dorośli nie potrafimy żyć. Jak jesteśmy zakochani, to czujemy szczęścicie. Jak jesteśmy singlami, to tęsknimy do tego uczucia i czekamy na nie.
I dzieje się tak, mimo wieku i tego, jak żyjemy.
Bez miłości człowiek marnieje, więdnie i mentalnie się „starzeje”. Nie ma dla kogo się stroić, czuć się atrakcyjnym.
Tak, wiem są różne miłości. Bo i kochamy mamę, ojca, kumplowaliśmy się z kolegami i przyjaźniłyśmy się z kobietami.
Ale to nie jest to. To nie jest ta miłość, po którą się szuka przyszłego partnera.
Ta miłość za którą tęsknię, to ta, która budzi zachwyt, podziw i oczarowanie.
Dostrzegam w drugim człowieku tego co nie widzę w innych na przykład ruch ręki, kolor włosów, miękkość i dźwięk głosu , którym on czy ona do nas przemawia.
Te wszystkie elementy składają się na tą szczególną miłość, głębszą, wartościowa i tą jedyną.
Ta miłość
Ta miłość jest inna, niż zafascynowanie. Bo może to zachwyt, który jest dużą siła, ale dotyczy to piosenki, książki, aktora.
Kiedy się zakochasz
Jak spotykasz „tę” osobą, to trwa bezustanne przyglądanie się sobie i swoim uczuciom, myślisz o niej/ o nim non stop.
Nawet jak jesteś w grupie osób, to w myślach ciągle go/ czy ją masz.
Wtedy czujesz, że coraz bardziej kochasz ją, i że chcesz z nią być na zawsze.
Jest różnie
Są też cienie tej miłości.
Bo gdy po jakimś czasie, prosisz by on czy ona spełniło twoją prośbę, a on czy ona leży wyciągnięty/a na kanapie i udaje, że tego nie słyszy, to jest ci dziwnie.
Albo ty ją prosisz o coś a ona nie jest tym zainteresowana, nie ma czasu, koleżanki są ważniejsze niż Ty.
Wtedy odczuwasz rozczarowanie, Twój zachwyt się zmniejsza.
Przestajesz być zachwycony, nie starasz się już dawać z siebie tyle ile robiłeś to kiedyś.
Wtedy stajesz się samotny w związku.
To jest najokrutniejsze w miłości
Jesteś samotny, i rozczarowany. Na końcu języka masz ochotę powiedzieć najgorsze rzeczy tej osobie. Nawet to żeby od ciebie odeszła, już ci jakoś przemyka przez myśl i nie dziwi ciebie.
Samotność w miłości jest okropna. Bo wtedy słuchasz całej litanii zarzutów, jaki jesteś niemożliwy, okropny, bez współczucia.
Patrzysz na tego partnera i widzisz w niej obcą ci osobę.
Trzeba zjeść beczkę soli..
Ktoś powie, że na miłość trzeba sobie zarobić. Cóż to za frazes, z którym się absolutnie nie zgadzam.
Miłości się nie kupuje, to dlatego tak dużo kobiet sprzedaje się. Za szybko deklaruje swoje uczucia, pokazuje się w najintymniejszych sytuacjach.
One nie wiedzą, że miłość jest bezinteresowna. Bo, jak chcesz kochać to to rób.
Bo zakochanie ma w sobie pewien element bierności. Jeszcze w początkowej fazie nie jest on egoizmem, ale istnieje niebezpieczeństwo że jak będziesz tylko biorcą w związku, to wyhodujesz w sobie „ja”. W relacji z drugą osobą, będziesz w związku ale mówił i myślał, z perspektywy końca swojego nosa.
Zanim się zakochasz
Jak nauczyć się prawdziwie kochać? -zapytasz.
Miłości nauczysz się w domu, od małego. Przy rodzicach, obserwując ich. Jeśli jest wszystko okej, to bierzesz z nich przykład i nadajesz sobie swój wzór miłości.
Bo gdy dziecko widzi, jak rodzice razem pracują, jak sobie wzajemnie pomagają, jak się cieszą sobą będąc razem, dzieląc się swoimi osiągnięciami, satysfakcjami, strapieniami, szukając u siebie nawzajem miłości i wsparcia, to nie tylko to widzisz ale też współodczuwasz.
I nawet jak przeżyłeś rozwód swoich rodziców, to też nie jest źle. BO na złych przykładach też można się nauczyć, na zasadzie negacji jak nie robić, jak nie mówić, jak nie ranić.
I będziesz wiedzieć, ja w sowim małżeństwie nie robić, by nie powtórzyć błędów swoich rodziców.
I na koniec, szczerze prosto z serducha dam ci radę.
Wypadków, rozstań, rozczarować w miłości było i jest całe mnóstwo.
Warto próbować, warto przeżywać i smakować i szukać ,szukać i jeszcze raz szukać miłości. I wiedzieć, że zanim powiesz kocham, będziesz dużo i długo się do tego przekonywał. Ale lepiej „tą” lekcję odrobić zanim powiesz kocham, niż złożyć przysięgę małżeńską i męczyć się do końca życia.