Ona ma depresję

   Ona ma depresję

    Mijasz ją codziennie na ulicy, oglądasz ją na Instargramie, jest uśmiechnięta a mimo to, ona ma depresję.

Dziś opowiem Ci, jak to jest mieć depresję.

   W poście są  opisane 3 historie kobiet.  O kobietach,  po których nie spodziewałabyś się, że one mają depresję.

Są to dorosłe, piękne kobiety. Jeszcze przed pandemią miały super prosperujące biznesy. Miały serce, pieniądze i kariery, a mimo tego coś pękło i zachorowały na depresję.

ona ma depresje post na blogu chicbykate.com
ona ma depresje

Karolina

   Karolina ma dobrze rozpoznawalną markę, od lat zajmuje się szkoleniami. Przez lata prowadziła oblegane przez uczestników kursy dla kobiet. Na podstawie swojej historii zawodowej, Karolina stworzyła dobrze prosperującą firmę.
Zaczęła od tego, że dawno temu, zaangażowała się w dystrybucję kosmetyków ze Szwecji. Na początku sama była konsultantką. Miała dryg do sprzedaży. Szybko z konsultantki stała się dyrektorem regionalnym na Polskę. Pięła się po drabinie kariery w tej korporacji, jak rakieta.

    W pewnym momencie, kiedy rozstała się z partnerem poszła na swoje.

   Zaczęła swój biznes od tego, że uświadamiała wszystkie kobiety w Polsce o tym, że są silne i mogą być niezależne finansowo.

   Była młoda, piękna i przebojowa. Szybko pozbierała się po rozstaniu z mężczyzną, zacisnęła usta, bo wiedziała, że musi utrzymać siebie i dziecko. Stąd Karolina miała ogromną determinację, w tym co robi. Była pierwszym coachem w Polsce, który przemawiał z uśmiechem na twarzy na swoich eventach do setek kobiet. Druga ciąża i szczęśliwy związek z nowym partnerem, zwieńczyła wydaniem kilku książek, które można do dziś przeczytać a jej słowa nie tracą na ważności.

     Przed pandemią, żyła na 2 kraje. W Polsce miała swoją firmę, spotkania i kursy w całej Polsce, weszła w obrót nieruchomościami, szybko zaskoczyła jak sprzedawać swoje produkty w internecie. Ale żyła głównie ze spotkań z innymi kobietami, szkoleń dla sprzedawców i sesji coacha z bogatymi przedsiębiorcami.
Pandemia pokrzyżowała jej szyki. Nagle cały biznes szkoleń upadł. Nie można było się spotykać, nie można było szkolić,nie można było być wśród ludzi.

    Pandemia zamknęła ją w pięknej willi w Gdyni. Wszystko w jej domu było idealne, ona nie poddawała się, mimo przeciwności losu. Utrzymywała siebie, dzieci i męża.
Interes przeniosła do sieci. Ale webinary nie przyciągały szerzy ludzi, a mowa tu o np. 1000 osób na szkoleniu w warszawskim hotelu przy lotnisku.
   Obroty spadły, obostrzenia wszystko zakazywały a ona musiała być w tym wszystkim odpowiedzialna za siebie, rodzinę i firmę.

   Oglądałam ją na Instagramie. Nadal wyglądała perfekcyjnie, w tle piękne wnętrza a ona nie wiem skąd, miała w sobie ogromną siłę, żeby to wszystko ciągnąć.

   2 lata w pandemii pokrzyżowały jej los. Mąż wrócił na placówkę dyplomatyczną do Francji. Nie chciał być dłużej na jej utrzymaniu, bo przed pandemią został certyfikowanym pilotem. Przez 2 lata ani razu nie wszedł do kabiny pilota w samolocie, męska frustracja sięgnęła granic i wszystko wywróciło się do góry nogami. Za głosem serca podjęła decyzję, że przeprowadza się z mężem ponownie do Francji, bo rodzina była i jest dla niej najważniejsza.
   Myślę, że czuła się wtedy bezsilna. 4 lata inwestowała w biznes w Polsce, wybudowana willa w Gdyni, urządzona przez architektów, jak z katalogów produktów premium. I w jednej chwili Karolina musiała zrobić krok w tył i wrócić do punktu zero, bo przed pandemią mieszkała we Francji i dla dobra dzieci, nauki języka wróciła do Polski.

 

   Rok temu, po dłuższej nieobecności Karolina zaczęła mówić, że jest na wakacjach. Najpierw poleciała do ciepłych krajów, później z sentymentu odpoczywała w Polsce, w końcu zamknęła się w willi we Francji i przestała spać.
Bezsenność u niej trwała parę tygodni. Nie mogła normalnie funkcjonować, bo do prowadzenia biznesu trzeba mieć wypoczęty umysł.
   Pewna rozmowa z jej koleżanką psycholog, uświadomiła jej , że ma problemy psychiczne. Chroniczna bezsenność nie jest pozytywnym objawem, a brak psychicznej regeneracji na 100-nych wakacjach, przekonywało ją do tego, że czas wybrać się do psychiatry.

    Stało się, diagnoza była oczywista. Karolina ma depresję. Ma zwolnić , ma przestać żyć pod zaplanowany co do minuty, wręcz !, kalendarz osobisty Karoliny. Ma nie wrzucać sobie kolejnych obowiązków, zmuszać się do siłowni o 5.00 a później siedzieć przez resztę dnia i prowadzić spotkania ze swoim zespołem w firmie a po godzinach jeszcze uczestniczyć w każdym webinarium, live’e na Instagramie, Facebook’u, bo jest twarzą swojej marki.
Dostała leki,one wyhamowały jej pędzące myśli i zaczęła w końcu spać.

   Leki ją wyciszyły, dało się zauważyć, że Karolina przybrała trochę na wadze. Ale mimo tego, jeszcze trzymała to w sobie, bo głupio jej było przyznać się, że ma depresję.
   Dopiero kiedy psychika ją zahamowała tak mocno, że wolała leżeć w łóżku, spać, gapić się na ścianę przez kilka godzin, odważyła się przyznać światu, że ma depresję.

   Zrobiła to ładnie, przez wywiad z psychologiem opowiedziała, że zwalnia tempo, stawia teraz na siebie, ma doskonały zespół, który ją zastąpi, bo ona teraz potrzebuje resetu, bo ma depresję.

Alicja

  Alicja ma dziś 44 lat. 4 lata temu, miała firmę, w której sprzedawała swoje produkty. Pierwsza w Polsce, sprzedawała organizery. Uczyła jak zarządzać swoim czasem.

   Od kalendarzy, organizerów, kolorowych kredek, flamastrów, weszła w produkty elektroniczne. Pisała wiele, miała bloga, robiła na Instagramie kwadranse z Alicją. Pomagała innym kobietom, z dziećmi ogarnąć swój czas, nie rezygnując z prowadzenia swoich biznesów. Nie do końca, jak Karolina, była coachem, ale mocno zatrzęsła rynkiem usług od planowania i zarządzania swoim czasem.

   Otworzyła w dwóch miejscach w Polsce, ogromne kawiarnie z jej produktami, strefą do pracy oraz do spotkań z innymi, inspirującymi kobietami. Pamiętam, jak z ekscytacją pokazywała, że z ruiny tworzy piękny lokal w Krakowie. Z wypiekami na twarzy biegła na otwarcie swojej klubo-kawiarni w Warszawie, próbując podbić rynek usług gastronomicznych z przestrzenią do integrowania kobiet, w stolicy.

   Alicja żyła w biegu, między otwieraniem biznesów offline, wyjeżdżała na kolorowe wakacje, w najdalsze rejony świata. Uprawiała drogie sporty, dbała o najlepszą edukację swoich dzieci z autyzmem, była podporą dla swojego męża, kiedy on sam, pierwszy w ich rodzinie, zachorował na depresję.
   Alicja więc, była oswojona z tą chorobą, ale nigdy nie myślała, że ją to samą dotknie w niedługim czasie.
   Pandemia, wojna na Ukrainie, zahamowały biznes Alicji. Ona sama, jeszcze ostatkiem sił, ciągnęła firmowe obowiązki, lecz z dnia na dzień, czuła, że wszystko robi na siłę.

   Podobnie jak Karolina, pół roku wypoczywała, w różnych miejscach na świecie. Lecz jej brak motywacji trzymał ją w swoich objęciach, tak mocno i nie chciał ją opuścić, że na dłuższą metę nie dało się tego ukrywać.
   Po powrocie z letnich wakacji, usiadła nad raportami księgowej i się załamała. Okazało się, że firma jest na granicy upadku. Obrót firmy spadł o 60 %. Zastój w sprzedaży trwał już któryś miesiąc, a ona sama, z oszczędności które miała, co miesiąc sporą kwotę, oddawała na opłaty, płace i czynsze.

   Alicja poddała się. Zaczęło się niewinnie. Kiedy wracała z wakacji, w samolocie ogarnęła ją , niczym nie wytłumaczalna panika, że ona nie chce wracać do domu. Jej umysł wręcz uciekał od wszystkiego co związane było z jej firmą. Nie miała pomysłów, nie była obecna myślami na spotkaniach z managerami i księgowymi.
   Zamykała się w domu, na tarasie urządziła sobie działkę i zaczęła uprawiać zioła i warzywa w skrzynkach. Nie chodziła do firmy, nie odbierała telefonów, wszystko sprowadziła do czytania e-maili i smsów, bo inny kontakt ją paraliżował. Każdy telefon do Karoliny, rozmowa, spotkanie przerażało ją.
   Długo nie mogła chować się przed swoimi pracownikami. Głupio też jej było powiedzieć „hej, mam w dupie firmę, róbcie wszystko za mnie”.

   W końcu jej mąż poradził jej, żeby poszła do psychiatry. Bo siedzenie w domu, zasłanianie się setną wymówką, stawiało ją w niewiarygodnej ocenie jej osoby, w oczach pracowników.
Pierwszy psychiatra jej nie pomógł, stwierdził że to „zwykłe” przemęczenie i ma iść na kolejne miesiące na urlop. Drugi lekarz zalecił mięte i medytacje! W końcu z polecenia, 3-ci psychiatra nazwał rzeczy po imieniu. „Pani Alicjo, ma pani depresję i jak teraz nie zacznie się pani leczyć, to wkrótce nie wstanie pani z kanapy!”.
To był szok i wyrok. Alicja w głębi serca wiedziała, że okłamuje siebie samą i że unika kontaktów z ludźmi, bo jej głowa odmawia posłuszeństwa, wzięcia odpowiedzialności za firmę i za losy jej pracowników.

ona ma depresje blog chicbykate.com
ona ma depresje blog chicbykate.com

Marta

  O swojej depresji zaczęła mówić, jak przyjaciółka zauważyła, że z nią jest coś nie tak.
Marta to osoba publiczna, od lat pracuje w branży Influencerów.
Obie z przyjaciółką, także od lat wspierają kobiety w biznesie, i dziś opowiadają, jak to jest być chorą na depresje, a jednocześnie prowadzić biznes i być influencerem.

  Uznały, że warto obnażyć się ze swojej choroby, bo ich zasięg rozpoznawalności jest ogromny i tym samym chcą dotrzeć do jak najszerszego grona kobiet sukcesów, które żyją na granicy wytrzymałości psychicznej.
Postanowiły opowiedzieć o tym, jak to się stało, że Marta zachorowała, jak znalazła pomoc dla siebie i jak to jest być na terapii.

  Nie ukrywam, że ich rozmowa na Spotify, w ramach prowadzonego vloga, zachęciła mnie to przekazanie historii Marty, jeszcze dalej.

   Rozmowa zaczęła się od tego, że Marta przełamała lody i po raz pierwszy zwierzyła się publicznie, że ma depresję.
Wstyd był duży, bo Marta jest w trakcie leczenia i wychodzenia z depresji. Strasznie bała się stygmatyzacji w jej środowisku i obawy utraty poważnych współprac z renomowanymi markami, w Polsce.
Ale uznała, że temat jest na tyle poważny, że czuje iż musi mówić o tym.

   To przyjaciółka namówiła ją do pójścia do specjalisty. Razem wybrały się na wspólne wakacje. W drodze do hotelu, w samolocie, zaczęły szczerze ze sobą rozmawiać i to przyjaciółka zwróciła Marcie uwagę, że coś jest nie tak.
Przyjaciółka miała to szczęście, że od dawna była zaprzyjaźniona z psychologiem i psychiatrą,a temat depresji nie był jej obcy.
   Na początku trzeba było się przełamać przez wielki opór Marty, bo ona sama wypierała fakt, że ma problemy ze zdrowiem psychicznym.
   Marta sama, od lat wmawiała sobie, że musi być silna, że uśmiech nie może jej zejść z twarzy. Bo przecież tyle lat sama robiła wiele , trudnych rzeczy, więc i ze zdrowiem poradzi sobie sama.
   Ona nie widziała sama po sobie , że to depresja wzięła ją w objęcia. Nie znała też symptomów depresji, była jak dziecko we mgle, ciągle śpiąc w ciągu dnia, non stop chorując na przeziębienia i mając od dłuższego czasu duży spadek motywacji i energii do życia. Wszystko zrzucała na karb przesilenia, zmęczenia, stresu.
   W tym samym czasie, przeżyła wiele przykrych zdarzeń m.in. odejście partnera, utratę wspólnika w firmie a nawet pożar w  jej apartamencie.

   Gdy poszła do lekarza, to okazało się że potrzebuje i pomocy psychiatry, który ustalał z nią przez dłuższą chwilę odpowiednie leki na depresję, ale zalecono jej też psychoterapię. Specjaliści wymogli na niej też zmianę higieny życia, by wychodzenie z depresji było skuteczne i długotrwałe. Ta walka i pomoc i wychodzenie z depresji zebrało jej 1,5 roku.
A samą Martę przekonało i wstrząsnęło stwierdzenie psychologa, że jeśli nie weźmie się za swoje zdrowie, to lada chwila, za moment nie będzie chciała wyjść z domu, strach będzie ją tak mocno paraliżował , że depresja nie wypuści ją z łóżka. Będzie żyć i spędzać każdy dzień na kanapie.

   Marta zdecydowała się opowiedzieć, jak to jest naprawdę z depresją. Że depresja nie bierze się znikąd, że ona nie przychodzi z przypadku. I że warto depresję zdemaskować na początku i ją leczyć, a nie spotkać się z diagnozą w szpitalu psychiatrycznym.

   Marta przyznała się, że przez parę miesięcy od rozpoczęcia leczenia depresji, nie miała dobrze dobranych leków, a same działanie leku antydepresyjnego wymaga przyjmowania ich przynajmniej przez 2/3 tygodnie.

   Marta lecząc depresję, rozpoczęła równocześnie psychoterapię. Okazało się, że głęboko w sobie miała nieprzepracowane tematy, które ciągnęły się przez lata. I jak wszystko się zawaliło, to depresja nie wybrała jej, tylko Marta na tą depresję zapracowała sobie, nie rozwiązując długo w sobie problemów, nie oczyszczając relacji z otoczeniem i że nie wyciągała wniosków z porażek w życiu prywatnym i zawodowym.
Samą Martę zdziwiło też to, że w depresji długo nie mogła ona wyjść z podziwu, czemu ją to w końcu spotkało, dlaczego w ogóle ona się pojawiła w jej życiu, bo przecież tak mocno kontrolowała, planowała i zarządzała swoim czasem, życiem i relacjami z ludźmi.
   W terapii rozpracowała też fakt, że długo w życiu ciągnęła złe relacje z ludźmi, że dawała z siebie bardzo dużo, a nie otrzymywała tego samego od innych. A liczyła na to, żyjąc ułudą pomocy i wparcia , jak by się jej coś stało. Ludzie osaczali ją, wykorzystywali jej rozpoznawalność, możliwości zarobku ale jej samej nie szanowali. I to bardzo zabolało Martę w terapii, że przyznała się sama przed sobą, że żyła jak Syzyf i próbowała ciągnąć głaz do góry, myśląc że ma wsparcie od przyjaciół, a okazało się że to nie są wcale jej przyjaciele, a że to byli tak naprawdę ludzie pasożyty. To przez wartościowanie i zdemaskowanie bliskich, kosztowało ją dużo płaczu, walki duchowej i wybrania nowego kierunku w pielęgnowaniu znajomości z innymi.
   Ze swoim terapeutą Marta nauczyła się stawiać granice, pokazywać gdzie jest granica jej komfortu i że nie chce ona z kimś iść dalej, że z kim musi zakończyć dalszą, życiową podróż.
Zrozumiała, że za długo była dobra i za długo była silna wobec siebie i wobec świata.

   Dziś Marta z perspektywy 1,5 roku leczenia depresji, zauważyła że nie pamięta spędzonego czasu z depresją. Ma wrażenie, że nie pamięta tego czasu. Zauważyła, że pracowała ciągle i robiła to z depresją. Odsypiała problemy ale robiła to z depresją. W końcu pewnej zimy, patrzyła przez okno i wydawało jej się , że już nigdy nie będzie wiosny, słońca i ciepła. Żyła w takim mroku w sobie, jak w głębokiej zimie, z mrozem i śniegiem śmigającym po dworze.

  W wychodzeniu z depresji Marta dowiedziała się, że ma dużo bałaganu w życiu. Była samowystarczalna ale miała tyle pracy, gdzie spokojnie obdarowałaby nią, kilka etatów.

  W depresji trzeba też odpoczywać. Nie można się zajeżdżać. Trzeba odpoczywać i wyjeżdżać na wakacje. Nie jest normalne pracować przez 6 dni w tygodniu, przez 15 godzin na dobę. Marta nie musi być non stop w social mediach i że publiczność nie wymaga tak wielkiej pracy nad kont entem, jak się jej to wydawało.
Nauczyła się walczyć ze swoimi wyrzutami sumienia. Marta za dużo miała na swojej głowie i to ją przygniatało, wprowadziło koncertowo do romansu z depresją.
  Być artystą nie oznacza, tworzenia w samotności , samemu. Twój umysł nie jest kreatywnym przez 24 godzin na dobę i nie osiągniesz sukcesu pracując non stop.

   Depresja wstrząsnęła Martą tak mocno, że zrobiła generalny porządek w swoim życiu. Zaczęła stawiać siebie na pierwszym miejscu, spotkała mężczyznę swojego życia i wzięła ślub.
   Depresja wysłała ją też na regularne wakacje. Zaczęła dostosowywać swój kalendarz do wakacji i narzucać innym terminy projektów, a nie akceptację terminów projektów firm, z nią współpracujących.

   Marta kończąc swoją historię, podzieliła się też innymi , ważnymi uwagami.
Warto szukać dobrego terapeuty w procesie leczenia depresji. Mówiąc i mając na myśli „dobry” to oznacza, znalezienie osoby przed którą zwierzając się, będziesz z nią szczera. Przy terapeucie musisz też czuć się bezpiecznie, na tyle by mówić wszystko i nie ukrywać swojego, obecnego nastroju.

   Te wszystkie historie mają Ciebie zmotywować. Mają pokazać Ci, że nawet te najtwardsze, żyjące w bajce, z sukcesami w biznesie kobiety, też mają problem z depresją. Że depresja to nie jest tylko choroba utracjuszy, biednych, osób na najniższych stanowiskach zawodowych.

 

ona ma depresje post na blogu chicbykate.com
ona ma depresje

 

 

 

Picture of Katarzyna Tórz

Katarzyna Tórz

Prawnik, UX designer w www.esklepyonline.pl, właścicielka księgarni internetowej www.antykwariatszczecin.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *